Zwycięstwo prowokacji
  • Piotr GociekAutor:Piotr Gociek

Zwycięstwo prowokacji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Policja przed Sejmem
Policja przed Sejmem Źródło: SE/East News/Piotr Grzybowski
W ciągu kilku ostatnich tygodni rządzący otrzymali kilka bardzo ważnych sygnałów ostrzegawczych. Być może nawet alarmowych.

Dużo śmiechu było w prawicowej części Internetu z akcji Wojciecha Diduszki, sympatyka „Krytyki Politycznej”, który 16 grudnia pod Sejmem ułożył się na jezdni, żeby udawać ofiarę interwencji policji. Śmiech jest nie na miejscu – gdyby nie udało się przypadkowemu obserwatorowi nagrać filmiku pokazującego, jak sytuacja wyglądała naprawdę, w świat poszedłby przekaz o brutalności reżimu i ofiarach na ulicach Warszawy. Zresztą i tak poszedł, tyle że w wersji słabszej – choć to demonstranci odpalali petardy, w zachodniej prasie można było poczytać o policji używającej gazu łzawiącego. A jedna z niemieckich publikacji na temat antyrządowego wiecu pod Sejmem została zilustrowana zdjęciem przedstawiającym tłum demonstrantów z Klubów „Gazety Polskiej”, którzy akurat rządu bronili, i nie pod Sejmem, tylko pod Pałacem Prezydenckim. Jednak kogo interesuje prawda, kiedy trzeba dołożyć „PiS-owskiej dyktaturze”?

Warto kłamać

Członkowie i zwolennicy Komitetu Obrony Demokracji zawzięcie wyliczają w Internecie, ile to razy ktoś na nich krzywo spojrzał, zelżył ich albo popchnął – z reguły tyle w tym zaciętości, ile imaginacji. A gdy przypomnimy sobie, jak ochoczo w buty „ofiar narodowców” wskoczyli liderzy KOD Mateusz Kijowski i Radomir Szumełda (sierpień 2016, pogrzeb „Inki” i „Zagończyka”), to widać będzie wyraźnie, jak marzenie o męczeństwie spaja cały KOD – od wierchuszki do dołów.

Pomorski szef KOD, wspomniany Szumełda, tak nie może doczekać się chwili, kiedy zostanie prawdziwą ofiarą, że na owe uroczystości przyszedł już z ręką obandażowaną na zapas, co pokazują zdjęcia dostępne w Internecie. Tyle w temacie rzekomego pobicia, proszę jednak zauważyć, że przekaz pierwotny („Liderzy KOD pobici w Gdańsku” to tytuł z „Faktu”, inne tzw. mainstreamowe media dawały podobne) przebił się do milionów, a wyjaśnienie prowokacji – do tysięcy (głównie czytelników portalu niezależna.pl i „Gazety Polskiej”).

Wniosek z tego jest smutny – warto kłamać, bo efekt propagandowy osiągnięty fikcyjnymi newsami jest większy niż straty wywołane demaskacją. Wojciech Diduszko może sobie pisać na Facebooku, co chce, o tym, jak to leżał na asfalcie, żeby blokować samochody, a nie żeby udawać trupa ubitego przez oprawców ministra Błaszczaka.

Cały artykuł dostępny jest w 2/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także