Zazdroszczę ludziom wierzącym
  • Tomasz P. TerlikowskiAutor:Tomasz P. Terlikowski

Zazdroszczę ludziom wierzącym

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zazdroszczę ludziom wierzącym
Zazdroszczę ludziom wierzącym
W najnowszym wydaniu Do Rzeczy z Marcinem Mellerem, byłym redaktorem naczelnym „Playboya”, publicystą rozmawia Tomasz P. Terlikowski.

TOMASZ P. TERLIKOWSKI: ma pan dość świata dwóch plemion?

Najkrócej rzecz ujmując – tak. I niestety, gdy obserwuję niektórych naszych przywódców, mam wrażenie, że oni świetnie odnaleźliby się gdzieś w dżungli Kongo czy na Kaukazie i tam staliby na czele bojówek, a przynajmniej kilku bojówkarzy, których spotkałem w tamtych regionach świata, świetnie odnalazłoby się w polskim Sejmie czy w tej lub owej redakcji.

I oczywiście głównie widzi ich pan po mojej – umownie rzecz ujmując – stronie?

Może się pan zdziwi, ale nie. Oni są po obu stronach. Po Smoleńsku byłem oszołomiony tym, co wyczyniał Palikot, który był wtedy wpływowym politykiem PO i który oskarżał Lecha Kaczyńskiego o to, że ma krew na rękach, a Martę Kaczyńską o to, że robi pieniądze na tragedii. I ja czekałem, aż Tusk czy Komorowski zareagują. A oni milczeli. Takie zachowania budują mury, które potem bardzo trudno jest przekroczyć. A ja jak kania dżdżu łaknę możliwości spotkania, rozmowy, i to nawet z kimś, z kim – tak jak z panem – różnię się zapewne i w kwestii sensu życia, tęczy, in vitro, i w setkach innych spraw. Ogromnie cenię też sobie ludzi, którzy potrafią wychodzić ze schematów. Nie mam też jednak złudzeń: lud chce tych igrzysk...

Jest z tego wyjście?

Zawsze powtarzam, że szklanka jest do połowy pełna, ale w tej kwestii już chyba straciłem nadzieję. Po Smoleńsku wydawało mi się, że ta tragedia przerwie ten mechanizm nakręcającej się spirali zimnej wojny polityczno-medialnej. Ona przecież trwa od dawna.

A może być jeszcze gorzej?

Pewnie, że może. Przeczytałem gdzieś, że gdy Palikot sprawdzał ostatnio swój potencjalny elektorat, z badań mu wyszło, że liberalny wyborca nie akceptuje w nazwie przymiotnika „polski”, „polska”. To dla mnie, wychowanego w kulcie PPS, lewicowej i patriotycznej zarazem, prawdziwy dramat. Lewica rezygnuje w pewnym sensie z polskości, tradycji narodowej, którą w całości przejmuje wyłącznie prawica. Polska prawica odwołuje się do wszystkich patriotycznych nurtów polskiej polityki – od socjalistów do narodowców – i w istocie je monopolizuje.

Ponieważ liberalna lewica ich nie chce...

Ona je oddaje prawicy. Symbolem tego jest Palikot, który wyznał, że trzeba dać sobie spokój z polskością. Jednak niestety również bardzo wielu młodych, fajnych, wykształconych ludzi, chcących coś robić dla wspólnoty, odrzuca patriotyzm. (...)

Jest pan w istocie PiS-owcem. Oni także w większości są piłsudczykami.

Tak przynajmniej twierdzi Andrzej Mleczko, który mi to wypomina przy każdym spotkaniu. I tak półżartem, parafrazując stare hasło rewizjonistów, mógłbym zawołać: pisizm tak, wypaczenia nie. Jest parę rzeczy, z którymi w PiS przedsmoleńskim się zgadzam.

To znaczy?

Potrzeba silnego państwa, znaczenie bezpieczeństwa obywateli, rola tradycji i dziedzictwa narodowego, walka z korupcją, świadomość, że wspólnota to nie tylko ci, którzy sobie sami świetnie radzą, potrzeba wielkich projektów, które jednoczyłyby obywateli. Niektórzy znajomi żartują, że mi tylko Jarek przeszkadza w pełnej konwersji.

Lech tak, Jarosław nie?

Podpuszcza mnie pan, ale w pewnym sensie tak. Moje uporczywe powtarzanie, że powinien on mieć pomnik w Warszawie, wyrasta z głębokiego przekonania. Gdybym nie miał 50 innych powodów, by głosować w referendum za odwołaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz, to wystarczyłby ten jeden, że sabotuje zbudowanie pomnika Lechowi Kaczyńskiemu. To niebywała małostkowość. (…)

Złożył pan już kwiaty pod tęczą?

Nie. Jestem wychowany na „Monty Pythonie”. Mam dość silne wyczucie absurdu i surrealizmu, więc składanie wiązanek pod tęczą nieco mnie bawi. Jednak bulwersuje mnie palenie czegokolwiek, a do tego mam wrażenie, że afera wokół tej tęczy jest kompletnie absurdalna. Co komu ona przeszkadzała? Przecież nie postawiono jej jako pomnika gejowskiego. Stała sobie, wywoływała uśmiech na twarzach ludzi, w tym na mojej. Miałem nadzieję, że każdy zobaczy w niej co innego. Geje swój symbol, a tatuś Terlikowski ze swoimi dziećmi symbol przymierza z Bogiem, a mnie będzie miło, że ona tam stoi. I proszę bardzo, niech miasto nie płaci za jej rekonstrukcję, niech się zrzucą chętni. Sam chętnie się dołożę.

Na znak protestu przeciw wandalizmowi?

Tak. Przeciw barbarzyństwu. Na pewno nie jako wyraz poparcia dla sprawy gejowskiej. Na Paradzie Równości byłem raz, kiedy zakazał jej ówczesny prezydent Warszawy Lech Kaczyński. Z przekory i w akcie niezgody na podyktowany ideologią zakaz. Więcej się raczej nie wybieram.

Dlaczego?

Razi mnie pewna ostentacja tych parad. Ja im przyznaję prawo do parady, ale nie odpowiada im ich poetyka. Dołączyłbym się do nich tylko wtedy, gdyby znowu zakazano im maszerować. Wtedy odezwałby się we mnie stary NZS-owiec i bym ich bronił. Tak jak broniłem narodowców, gdy zakazano im organizacji wykładu na uniwersytecie. A do tego – wracając jeszcze do samych parad – ja, jako ja, jestem dość konserwatywny. Rodzina to dla mnie mama, tata i dzieci. Z tym że to się zmienia. Jeszcze 10 lat temu byłem przeciwny legalizacji związków homoseksualnych, a teraz przesunąłem się w lewo, choć nadal nie nazwałbym tych związków małżeństwem. (...)

Jednym słowem taktyka salami działa?

W moim przypadku tak, bo mam sporo znajomych gejów i...

... i nie chce im pan zrobić przykrości?

A i owszem. To może mój problem, że nikomu tak naprawdę nie chcę robić przykrości.

Tu jednak chodzi o to, jak będzie wyglądać rodzina.

I w tej sprawie się angażuję, tak jak pan, panie Tomaszu. Mam żonę – podkreślmy – kobietę, mam dziecko i nadzieję na następne. Jednym słowem – walczę w tej samej drużynie.

W dobrych zawodach pan startuje, jak powiedziałby św. Paweł. A co będzie metą tych zawodów?

Ja jestem niewierzący. Nie wierząc w życie po śmierci, chcę po prostu dobrze wychować dzieci, żyć godnie, nie krzywdzić ludzi.

A śmierci się pan boi?

Oczywiście, że się boję, a im jestem starszy, tym częściej o niej myślę. Wy macie choć obietnicę, że coś będzie później, a ja nie mam niczego. (...)

Cały artykuł dostępny jest w 46/2013 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także