Naziści, czyli Polacy?
  • Jacek PrzybylskiAutor:Jacek Przybylski

Naziści, czyli Polacy?

Dodano: 
Auschwitz
Auschwitz Źródło: pixabay.com/DzidekLasek
Rozmycie odpowiedzialności za zbrodnie drugiej wojny światowej lub przynajmniej podzielenie się częścią win z innymi narodami – do realizacji tego celu od lat konsekwentnie zdają się dążyć Niemcy. Promowanie terminów „polskie obozy koncentracyjne” czy „polskie obozy śmierci” zamiast przyjętego przez UNESCO określenia „niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny w okupowanej Polsce” wygląda na jeden z elementów tej strategii. Intencjonalne szkalowanie Polaków – przedstawicieli narodu, który jako pierwszy padł ofiarą zbrodniczych, hitlerowskich Niemiec – jest bowiem nie tylko obraźliwe. To również ewidentna próba zamazania prawdy o rzeczywistych sprawcach wojennych zbrodni.

Ta polityka jest niestety skuteczna. Sprawiła ona, że podczas obchodów różnego rodzaju uroczystości w zachodnich mediach mówi się o bliżej niedookreślonych nazistach oraz polskich czy litewskich kolaborantach. Trudno się więc dziwić, że część studentów na zachodnich uniwersytetach uważa, że nazistami byli Polacy. Zresztą nie tylko studentów.

O „polskim obozie” mówił przecież publicznie sam prezydent USA Barack Obama. Zrobił to w 2012 r. wygłaszając laudację na cześć Jana Karskiego, podczas ceremonii pośmiertnego uhonorowania bohaterskiego kuriera polskiego podziemia Prezydenckim Medalem Wolności. Można oczywiście powiedzieć: brak profesjonalizmu i żałować, że do „przejęzyczenia” – jak tłumaczył wpadkę Obamy rzecznik Tommy Vietor doszło akurat w chwili, w której miano uhonorować wielkiego Polaka. Oczywiście, słowa Obamy świadczyły głównie o niskich kompetencjach autora laudacji. Niestety, całkowicie wypaczyły sens uroczystości, sugerując, że Jan Karski poinformował Zachód nie o niemieckich, lecz o polskich zbrodniach na Żydach. Po interwencji polskiego MSZ w stenogramie z tego wystąpienia „polski obóz” został wówczas zmieniony na obóz „nazistowski”. Trzy lata później ówczesny szef FBI James Comey oficjalnie mówił już o „mordercach i ich wspólnikach z Niemiec, Polski i Węgier’. Bo tylko Niemcy mordujący swe ofiary podczas II wojny światowej mogą skryć się za określeniem nazista. Ci Polacy czy Węgrzy, którzy z nimi kolaborowali nie mają już tyle szczęścia – Comey i jemu podobni wprost mówią więc o Polakach czy Węgrach. Sam były szef FBI w przeciwieństwie do Obamy wcale nie chciał też za swoje słowa Polaków przepraszać. Jego wystąpienie było więc jeszcze groźniejsze, bo – wygląda na to – że wypowiedziane przez niego słowa nie były wcale przypadkowe.

Fakt, że szkalujące ofiary hitlerowców określenie, pojawia się w mediach wydawanych w USA czy w Hiszpanii, można by jeszcze próbować tłumaczyć ignorancją czy bezmyślnością autorów i ich redaktorów. Argument zwykłego „odniesienia geograficznego” jest bowiem mało przekonujące: zagraniczne media nie piszą bowiem przecież o „kubańskim obozie Guantanamo”. Zresztą pierwszą redakcją, która już w 2010 r. zakazała używania terminu „polskie obozy” był „The Wall Street Journal”. W kolejnych latach dołączyły do nich m.in. „San Francisco Chronicle”, „New York Times”, portal Yahoo czy agencja Associated Press.

Nie sposób jednak używać zwykłego argumentu bezmyślności w przypadku dziennikarzy i redakcji niemieckich. Tu o niedouczeniu i ogromnych lukach w wiedzy o czasach II wojny światowej nie może być mowy. Sposób wykonania wyroku, nakazującego niemieckiej telewizji ZDF przeprosiny za użycie „polskie obozy śmierci” wydaje się wyjątkowo bezczelny. Dobrze więc, że rozpoczęto kampanię #GermanDeathCamps.

W tej kwestii trudno bowiem niestety dać wiarę w dobrą wolę i szczerość intencji rządu w Berlinie. Oczywiście, niemieckie władze oficjalnie potępiają użycie fałszujących historię terminów. Trudno jednak wierzyć, że kanclerz Angela Merkel, najpotężniejsza polityk w Unii Europejskiej, naprawdę nie jest w stanie przekonać redaktorów w swoim własnym kraju – redaktorów tak poprawnie politycznych i wrażliwych na uczucia uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki – aby wykazali nieco więcej empatii w stosunku do Polaków (jeśli na odwołanie do samej dziennikarskiej rzetelności nie można już liczyć).

Dobrze więc, że wprowadzono w Polsce prawny mechanizm umożliwiający karanie za obrażanie Polaków poprzez użycie nieprawdziwej terminologii. Egzekwowanie zasądzonych przez polskie sądy wyroków może być jednak problematyczne. Dużo skuteczniejsze może się więc okazać żądanie od redakcji przypisujących narodowi polskiemu zbrodnie popełnione przez Niemców, a przez to niszczących reputację Polski na świecie, ogromnych odszkodowań finansowych. W tym celu władze w Warszawie mogłyby spróbować wynająć amerykańską lub izraelską kancelarię prawną.

To bowiem ostatni moment, by walczyć o pamięć historyczną. W przeciwnym razie w niedalekiej przyszłości stwierdzenia przemieniające ofiary w sprawców będą już praktycznie niemożliwe do wyplenienia.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także