Skąd wziąć miliony Polaków
  • Piotr GabryelAutor:Piotr Gabryel

Skąd wziąć miliony Polaków

Dodano: 
W 2050 r. Polaków mieszkających w Polsce będzie aż o 4 mln mniej niż teraz
W 2050 r. Polaków mieszkających w Polsce będzie aż o 4 mln mniej niż terazŹródło:PAP / Leszek Szymański

W 2050 r., czyli za niespełna 33 lata, Polaków mieszkających w Polsce będzie aż o 4 mln mniej niż teraz i na domiar złego aż 10 proc. z nich będzie miało wówczas ponad 80 lat, czyli będzie wymagało utrzymania i opieki. A potem może być już tylko gorzej i gorzej. Ba, już w 2020 r. Polsce będzie brakować 1 mln ludzi do pracy. Co zrobić, by mimo to nasze państwo przetrwało, i to w jak najlepszej kondycji?

Trzeba uczynić jeszcze więcej, dużo więcej, niż zrobiono, inicjując program „Rodzina 500+” i inne programy prorodzinne, aby zmienić katastrofalne tendencje demograficzne. Takie procesy społeczne są jednak niezwykle długotrwałe, a nam najzwyczajniej w świecie brakuje czasu.

Dlatego trzeba niezwłocznie odwrócić fatalną antyreformę PiS i wrócić do zapoczątkowanego przez poprzedni rząd PO oraz PSL podnoszenia wieku emerytalnego. Jego granicą wcale nie powinno być 67 lat, lecz być może nawet więcej, w zależności od przesuwania się granicy oczekiwanej długości życia.

Należy też uczynić wszystko, co w ludzkiej mocy, by skłonić do powrotu do Polski jak najwięcej rodaków, którzy wyemigrowali. To wiele milionów ludzi, w tym aż ok. 2 mln tych, którzy opuścili ojczyznę w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Dlaczegóż by w zamian za powrót nie zwolnić ich z obowiązku płacenia podatku dochodowego PIT, tak samo jak rolników? A nawet dlaczego nie pozwolić im – też tak samo jako rolnikom – korzystać z przywilejów, jakie daje bycie w KRUS?

Dalej należałoby uczynić wszystko, co możliwe, by przekuć w czyn składane przez wiele lat zapowiedzi i sprowadzić do kraju wszystkich Polaków ze Wschodu. Czyli dokończyć ich repatriację. Jeśli nawet pierwsze pokolenie repatriantów będzie miało kłopot z odnalezieniem się we współczesnej Polsce, to ich dzieci i wnuki bez kłopotu znajdą tu swój dom.

I wreszcie – czy to się komuś podoba, czy nie – nie unikniemy przyjęcia do Polski nie jednego miliona imigrantów (bo milion, głównie Ukraińców, to już u nas jest), ale kilku milionów. I to w krótkim czasie. Zresztą warto pamiętać, że to właśnie imigranci są jedną z największych sił napędowych narodowych gospodarek. Jak wynika z analiz McKinsey Global Institute, wytwarzają oni 10 proc. światowego PKB, choć stanowią zaledwie 3,4 proc. populacji. Imigranci są średnio aż trzy razy bardziej produktywni od nieimigrantów.

Rzecz jasna, lepiej zabiegać o tych imigrantów, których sami chcemy u siebie gościć, niż – tak jak do tej pory – zdawać się na ślepy los, czyli wyłącznie czekać na tych, którzy sami zechcą do nas przyjechać. A to oznacza konieczność prowadzenia aktywnej polityki proimigracyjnej – oferowania pracy ludziom bliskim nam kulturowo, dobrze wykształconym i starania się, by się u nas jak najszybciej asymilowali, i by tu – już jako Polacy – pozostali.

Artykuł został opublikowany w 5/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także