Zwycięstwo Trumpa to triumf populizmu. 17 mln Brytyjczyków, którzy głosowali za wyjściem z Unii Europejskiej, to ofiary populistycznej rewolucji. „Nie” dla prounijnej polityki we włoskim referendum to populistyczna fala przechodząca przez Europę. Wygrana PiS to populistyczny zamach. Orbán utrzymuje się przy władzy wyłącznie dzięki eskalacji populizmu.
WIELKA FALA
Niezależnie od narodowości, osobowości przywódców, sytuacji gospodarczej i indywidualnej historii każdego z państw fenomen społeczny, jakim jest zwrot przeciwko socjalliberalnemu establishmentowi, kwitowany jest jednym szyderczym, protekcjonalnym i z gruntu obraźliwym zwrotem. Źródłem populizmu są zawsze: brak wykształcenia, niedostosowanie do tempa globalnych przemian. Jego ofiarami – bo trzeba pamiętać, że populizm nie ma wyznawców, tylko ofiary – są najczęściej bezrobotni, pozbawieni szans na prawdziwą karierę, wyrzuceni na margines społeczny, kobiety, ludzie o różnych odcieniach skóry i imigranci. Za swoje błędy życiowe winią globalizację i wszystkich mądrzejszych od siebie, choć w rzeczywistości są ofiarami patologii, z którymi mądry establishment walczył latami. Jeżeli nie wszystko się udało, to dlatego, że ludzi postępu blokowali zapiekli konserwatyści, szowiniści, eko- i eurosceptycy. Gdyby tylko więcej kobiet miało gwarantowane miejsca w rządach czy zarządach spółek, gdyby banki przestały pracować dla zysku i zajęły się redystrybucją majątku bogatych oraz gdyby tylko wszyscy przestawili się na rowery, a na każdym rogu stał wiatrak, to ludzie byliby szczęśliwsi.
Całość tekstu w nowym numerze "Do Rzeczy"
Tomasz Wróblewski
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.