Urządzenie o nazwie "Bolek"
  • Marcin WolskiAutor:Marcin Wolski

Urządzenie o nazwie "Bolek"

Dodano: 
Lech Wałęsa, były prezydent
Lech Wałęsa, były prezydent Źródło: PAP/Marcin Bielecki
Na naszych oczach skończył się ostatecznie mit Lech Wałęsy jako przywódcy narodu.

Ustawiany ongiś w jednym szeregu z papieżem czy Piłsudskim, kończy jako drobny krętacz. Kłamca, dobity nie przez jakiś Trybunał Narodowy, a przez biegłego grafologa. Oczywiście pozostanie po nim jakaś tragikomiczna legenda (od zera do bohatera i z powrotem), ale chyba nie na to liczył.

Nie oznacza, że całkowicie zniknie z kart historii. O nie! Pozostanie jako niesłychanie ważne urządzenie, nazwijmy je roboczo „Bolkiem”, które parokrotnie odegrało w naszych dziejach najnowszych rolę ogromną. Tyle że nie jako demiurg, wizjoner, prawodawca, a urządzenie właśnie.

Trudno przecenić jego wagę, kiedy jako przewodniczący stał się narzędziem 10-milionowego związku Solidarność. I nieważne, czy był wtedy podstawiony, czy sam się wybił. Bez niego „karnawał wolności” przebiegłby zupełnie inaczej, a może skończyłby się, zanimby się zaczął.

Po raz kolejny u schyłku lat 80. stał się w rękach „lewicy laickiej” maszynką do przejęcia władzy, czego etapami były wybory kontraktowe, „Gazeta Wyborcza” dla Michnika czy wreszcie rząd Mazowieckiego. Już wtedy zresztą obsługa zaczęła się zmieniać. Dotychczasowi użytkownicy uznali, że osiągnęli wszystko, i próbowali oddać urządzenie na złom. Każdy, kto znał Wałęsę, powinien być świadom ogromu ryzyka.

Przewodniczący znalazł inną obsługę (Kaczyńscy), dzięki niej wygrał wybory prezydenckie i mimowolnie umożliwił powstanie pluralizmu w Polsce. Później, niestety, przeszedł na bieg jałowy. Uwierzył, że może obsługiwać się sam, ograniczając liczbę serwisantów do Mietka Wachowskiego i jego przyjaciół.

Skądinąd do tego momentu miał jeszcze wybór. Mógł stanąć w prawdzie, wyznać stare grzechy. I naród by mu wybaczył. Wszak kochamy Wallenrodów, Babiniczów, a naszą religię stworzyli ci, którzy wcześniej zaparli się Chrystusa (św. Piotr) czy nawet czynnie zwalczali chrześcijaństwo, tak jak Szaweł (inna sprawa, że mieli szczęście, ponieważ wśród ojców Kościoła nie znalazł się nikt w rodzaju Cenckiewicza).

W przypadku urządzenia „Bolek” pytanie o powód braku ekspiacji pozostaje otwarte i pewnie się nie dowiemy, czy przesadziła osobista pycha, czy po prostu nie pozwolili serwisanci?

Artykuł został opublikowany w 6/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także