Niechciany efekt Franciszka
  • Tomasz P. TerlikowskiAutor:Tomasz P. Terlikowski

Niechciany efekt Franciszka

Dodano: 
Franciszek został wybrany na papieża wiosną 2013 roku.
Franciszek został wybrany na papieża wiosną 2013 roku.Źródło:PAP/EPA / ETTORE FERRARI
Efekt Franciszka, o którym tyle się mówi w mediach, widać głównie w kwestiach papieskiego PR. Nic nie wskazuje na to, by przekładał się on na masowe nawrócenia czy powroty do Kościoła.

O „efekcie Franciszka” media trąbią od dawna. Nowy, bardziej otwarty, „miłosierny” (jak się go określa) styl papieża ma przyciągać do Kościoła wiernych, którzy z niego odeszli, a także tych, którzy nigdy w nim nie byli. Rozwodnicy w nowych związkach powinnidrzwiami i oknami walić do świątyń oraz kaplic, a młodzi nawróceni przez posługiwanie papieża – do seminariów. Kłopot polega tylko na tym, że tych zjawisk nie widać. Wiernych nie tylko nie przybywa, lecz także – nawet w krajach latynoskich, o Niemczech czy Austrii nie wspominając – w zastraszającym tempie ubywa. Statystyki powołaniowe na Zachodzie ani drgną, a w Polsce spadają na łeb na szyję. Seminaria i nowicjaty (głównie dotyczy to żeńskich, ale i męskie nie narzekają na nadmiar kandydatów) świecą pustkami. A to powoli przekłada się na liczbę święconych kapłanów. (...)

Odpowiedzi trzeba szukać w specyfice papieskiego PR, który promowany jest i wspierany przez służby prasowe Watykanu. W największym skrócie można powiedzieć, że opiera się on na przekazie o absolutnej wyjątkowości Franciszka, który ma mieć całkowicie nowy styl, nowy przekaz i nowy sposób komunikacji. To budowane przez PR-owców (bardzo sprawnych) wrażenie wzmacnia jeszcze kaznodziejski styl samego papieża, który często i ostro krytykuje kapłanów, biskupów, pracowników kurii rzymskiej, wytykając im „faryzeizm”, „przywiązanie do prawa”, przesadną surowość itp. itd. Wszystko to buduje obraz, podsycany jeszcze przez niechętne Kościołowi media liberalne, papieża przeciwstawionego Kościołowi. W efekcie rosną sympatia i szacunek, a także zaufanie dla papieża, ale nie przekłada się to na bezpośrednie wsparcie dla Kościoła takiego, jakim on jest.

Cały artykuł opublikowany jest w 7/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także