Więcej subtelności
  • Marcin WolskiAutor:Marcin Wolski

Więcej subtelności

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay/Jackmac34/Domena Publiczna
Zdarza się, że zazdroszczę autorytetom postrzegającym świat jako prosty jak konstrukcja cepa. Albo święci, albo agenci, albo sowieckie matrioszki, albo niezłomni herosi.

A gdzie miejsce na skomplikowaną naturę ludzką? Na rolę fatum? Często takie czy inne zachowanie jest kwestią przypadku, emocji lub splotu okoliczności. Żołnierz heroiczny w boju na pobojowisku może zmienić się w hienę, a dzielny konspirator po paru latach normalności – w cynicznego, żądnego szmalu i zaszczytów biznesmena.

To, że nie zostałem nigdy agentem, tylko w części zawdzięczam sobie, bo gdybym był bardziej kuszony, zaszczuty, zaszantażowany, gdyby zależało od tego życie mojego dziecka, to kto wie?

Czy Stanisław August był wyłącznie cynicznym płatnym zdrajcą czy patriotą, który w beznadziejnej sytuacji próbował ratować, co się da (nie zapominając o własnym majątku)? Czy realiści w rodzaju Wielopolskiego czy Rakowskiego byli anty-Polakami czy tylko postawili złą diagnozę, obrali złą strategię i ponieśli osobistą klęskę? Będąc za lustracją i dezubekizacją, myślę zarazem o niebezpieczeństwach generalizacji, która może sprawić, że (mówiąc po sienkiewiczowsku) i Kokosiński, i Kmicic jednako pozbawieni zostaną emerytury.

Czy naprawdę nie ma różnicy między Leszkiem Moczulskim, który spędził wiele lat w więzieniach, a Maleszką? Między obsypanymi zaszczytami do końca TW literatami w rodzaju Szczypiorskiego a Zelnikiem, który 50 lat temu popełnił błąd, a potem naprawiał go całe życie, trwając niezależnie od koniunktur po jasnej stronie mocy?

Stara rzymska zasada „Cui prodest” wskazuje, że winnym najprawdopodobniej jest ten, kto skorzystał na swych dawniejszych sprawkach. Stąd wystarczy zobaczyć, kto został baronem medialnym, zasobnym biznesmenem, wpływowym politykiem, głośnym dziennikarzem, luminarzem palestry, a kto klepie biedę, by ocenić jakość i stopień dawnego uwikłania (oczywiście należy brać poprawkę na to, że nieudacznik nawet z pomocą całego KGB kariery nie zrobi).

Strasznie łatwo jest być nieuwikłanym, kiedy urodziło się niedawno, a tych, którzy z dumą oświadczają: „Nigdy nie byłem w partii”, przestrzegam – są tacy, którzy pamiętają, gdy chcieliście się zapisać, tylko nawet do PZPR skończonych durniów nie brali! A młodym historykom (niezależnie od tego, czy piszą o II wojnie czy stanie wojennym) przypominam, że obok tych kilkuset tysięcy Polaków, którzy byli w konspiracji, i kilkudziesięciu, którzy kolaborowali, istniały jeszcze miliony, które nie należały nigdzie.

Artykuł został opublikowany w 8/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także