Prorocki chaos
  • Tomasz P. TerlikowskiAutor:Tomasz P. Terlikowski

Prorocki chaos

Dodano: 
Papież Franciszek
Papież FranciszekŹródło:fot. Hearing/Forum
Franciszek miał być papieżem, który uporządkuje sytuację w Kurii Rzymskiej, poradzi sobie ze skandalami seksualnymi i wniesie nowy powiew duszpasterski. Zamiast tego mamy pogłębiający się chaos.

Chociaż papieski PR pracuje na pełnych obrotach, bergoglianie w mediach i biurze prasowym dzielnie przekonują, że wszystko dzieje się świetnie, bo papież jest uwielbiany przez wiernych i niewiernych (co zresztą jest prawdą), ma znakomity kontakt z liberalnymi mediami i nieustannie zaskakuje, to niestety kolejne wydarzenia pokazują, że cele, jakie – wedle niepotwierdzonych, ale wiarygodnych przecieków z konklawe – stawiali kardynałowie przed nowym papieżem, nie zostały osiągnięte. Twardy człowiek z Buenos Aires ani nie zreformował Kurii Rzymskiej, ani nie zrealizował do końca spójnej polityki Benedykta XVI przeciwko skandalom seksualnym, ani nie zdecentralizował Kościoła, ani nawet nie zaproponował spójnej wizji duszpasterskiej dla Kościoła w XXI w.

Nauczyciel

Osobiście uwielbiam kazania papieskie z porannych mszy świętych. Uważam, że znajduje się w nich wiele niezwykle cennych – zarówno z perspektywy życia religijnego prostych wiernych, jak i myślenia teologicznego – spostrzeżeń. Z ogromnym zainteresowaniem zaglądam więc wieczorami na portal Radia Watykańskiego, by skonfrontować się z czasem surowymi, a czasem ojcowskimi słowami Franciszka. Wiele z nich wynotowuję sobie, by potem korzystać z nich w praktykach religijnych czy modlitwie. Nie brak takich fragmentów także w adhortacji „Amoris laetitia”, gdzie Franciszek – jako pierwszy papież w oficjalnym dokumencie – zwraca się wprost do kobiet w ciąży i prosi, by cieszyły się, wbrew niekiedy radom bliskich, ze stanu błogosławionego. W prostym duchowym i religijnym nauczaniu Franciszek jest niewątpliwie mistrzem. I nawet jeśli część tych kazań może być krytykowana za zbyt ostre sformułowanie, to… nie da się nie dostrzec, że w ten sposób papież wpisuje się po prostu w dominujący ton dyskursu i jest skuteczny, pokazując często chrześcijanom, jak prowadzić własną akcję ewangelizacyjną.

Nie mam też wątpliwości, że dla Kościoła i świata istotne jest zaangażowanie papieża w walkę z czymś, co – posługując się analogią do nauczania choćby Leona XIII – nazwać można „bezbożnym kapitalizmem”. Franciszek w licznych swoich kazaniach, przemówieniach, a także w encyklice (dla mnie „Laudato si”, wbrew tytułowi, wcale nie jest dokumentem o ekologii, ale w istocie o tym, jak wyglądać powinna prawdziwie ludzka i Boża gospodarka) ostro gromi „dyktat pieniądza”, wygodnictwo ludzi Zachodu, brak solidarności z ubogimi i przekonanie, że mieszczańska moralność jest w istocie chrześcijaństwem. W tych kwestiach głos papieża brzmi profetycznie. – Gdy dochodzi do bankructwa banku, natychmiast pojawiają się skandaliczne sumy, by go uratować, ale kiedy ma miejsce bankructwo ludzkości, nie ma nawet tysięcznej części tego, by ratować braci, którzy tyle cierpią – mówił papież Franciszek do uczestników światowego zjazdu ruchów ludowych, obradującego w Rzymie. – Kto zatem rządzi? Pieniądz – dodał. – Jak rządzi? Za pomocą bicza strachu, nierówności, przemocy ekonomicznej, socjalnej, kulturowej i militarnej, która wywołuje jeszcze większą przemoc w spirali zdającej się nie mieć końca – podsumował Franciszek.

Artykuł został opublikowany w 11/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także