Wczoraj w niemieckim Frankfurcie odbyły się liczne protesty Kurdów, który sprzeciwiają się propozycjom politycznym tureckiego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana.
Kurdowie przeciwko planom Erdogana
Turecki polityk chce w kwietniowym referendum uzyskać poparcie dla swych planów umocnienia władzy prezydenckiej.
Turcja skrytykował protesty oraz niemieckie władze, które na marsze zezwoliły, oskarżająca Berlin o hipokryzje. Szczególny sprzeciw władz w Ankarze wzbudziły symbole Partii Pracujących Kurdystan (PKK), które pojawiały się podczas protestów około 30 tysięcy Kurdów. Drugim punktem zapalnym są odwołane w ostatni czasie wizyty tureckich polityków w Niemczech i Holandii, które oficjalnie nie odbyły się z powodów bezpieczeństwa.
Władze tureckie oskarżają państwa europejskiej o próby wpłynięcia, poprzez blokowanie wizyt tureckich polityków lub zezwalania na demonstracje np. Kurdów, na wynik kwietniowego referendum.
Ankara oskarża
Dzisiaj rano rzecznik prezydenta Erdogana Ibrahim Kalin posunął się jeszcze o krok dalej i oskarżył Niemcy o wspieranie organizacji mieszkającego w USA kaznodziei Fethullaha Gulena, który jest uważany za organizatora nieudanego wojskowego zamachu stanu z lipca ubiegłego roku.
Oskarżenia ze strony administracji prezydenta Erdogana są konsekwencją słów niemieckiego szefa wywiadu BND Bruno Kahla, który w wywiadzie dla gazety "Der Spiegel" stwierdził, że Niemcy nie zgadzają się z tezą, że to Fethullaha Gulena odpowiada za nieudany zamach stanu.
– Dlaczego oni ich chronią? Bo są to przydatne narzędzia, których Niemcy mogą użyć przeciwko Turcji – komentował słowa Kahla rzecznik prezydenta Turcji – Ibrahim Kalin.