Gdy historia puka do drzwi
  • Piotr GursztynAutor:Piotr Gursztyn

Gdy historia puka do drzwi

Dodano:   /  Zmieniono: 
To okrutna reguła, ale sami jesteśmy winni. Trzeba strachu, aby polityka znów była poważna

Żal, że taki powód – śmierć tylu niewinnych i szlachetnych ludzi – był potrzebny, aby ci co rządzą i ci którzy szumią w mediach oraz Internecie poczuli, że są sprawy ważniejsze niż PR, marketing, słupki w sondażach i retoryczne fajerwerki. Widać, inaczej nie może być, aby choć na moment zniknęły nam z oczu wszystkie małe nadwiślańskie i priwislińskie Fukuyamy i Fukuyamki uważające, że historii już nie ma, że jesteśmy nieśmiertelni, a celem polityki winna być udana imitacja jakichś białych Masta ze Szwecji, Holandii czy innej Kalifornii.

Przedwczoraj można było bajdurzyć o Stanach Zjednoczonych Europy, równościowych konwencjach i innych lewackich mrzonkach. Przedwczoraj można było oskarżać konkurentów o rusofobię i niedostateczną europejskość. A dzisiaj temat brzmi: „ruskie czołgi won do Wołgi”. Jak dwadzieścia pięć lat temu. Albo jak w przemówieniu Stefana Starzyńskiego: - A więc wojna. Z dniem dzisiejszym wszelkie sprawy i zagadnienia schodzą na plan dalszy.

Nawet wczorajsi euroentuzjaści przyznają, że Unia się skompromitowała. A może się nie skompromitowała? Może zbyt wiele od niej oczekiwali? Bo Unia służy do czego innego. Do tego, żeby wygodnie było podróżować, swobodnie handlować, nostryfikować dyplomy. Jest świetna na dobrą pogodę. A jeśli chodzi o to, jak się sprawdza w czasie złej pogody to dostaliśmy już kiedyś lekcję, o której zapomnieliśmy. To Srebrenica, bośniackie miasto, którego nie obronił holenderski batalion. Co więcej – którego żołnierze pomagali ładować do ciężarówek wywożonych na rozstrzelanie mężczyzn i chłopców z tego miasta.

Wnioski są oczywiste: trzeba prowadzić własną i to bardzo aktywną politykę zagraniczną. Szczególnie w najbliższym naszym otoczeniu. Jeśli Bruksela w niej pomoże to dobrze. Jeśli nie, to niech spada na drzewo – inni na nią nie oglądają się, i źle im się nie wiedzie. Trzeba też przeprosić się z Amerykanami. Barack Obama nie jest prezydentem z naszych bajek, ale niedługo odejdzie. Poza tym w jego administracji jest garść ludzi, którzy wiedzą, kim jest Putin. Na początek to wystarczy.

Czytaj także