Jerzy Dziewulski rozmawiał z Jarosława Kuźniarem o polskiej policji. – Wiele razy ludzie w milicji ryzykowali swoim życiem. Państwo dało im swoistą gwarancję, że przychodząc do tej roboty, dostają określone środki i zaopatrzenie, również na emeryturze. (…) Ci ludzie dostają dzisiaj kopa tylko dlatego, że w nazwie mieli milicja – mówił – według Onetu – "były opozycjonista".
Sprawę szybko skomentowali internauci i dziennikarze. "Dziewulski był opozycjonistą, Dukaczewski szkolił się nie w Moskwie, a Langley zaś Zandberg to konserwatywny-liberał. Jak szaleć to szaleć" – napisał na Twitterze publicysta "Do Rzeczy" Wojciech Wybranowski. "Jerzy Dziewulski – człowiek, który obstawiał atak i bicie w kościele św. Marcina na Piwnej w 1983 roku" – dodała z kolei Marzena Paczuska, szefowa "Wiadomości" TVP.
twittertwittertwittertwittertwitter
Dziewulski w latach 60. pracował w wydziale kryminalnym, pełniąc m.in. funkcję dowódcy jednostki antyterrorystycznej na lotnisku Okęcie w Warszawie. Brał udział w operacji przerzutu Żydów z ZSRR i Rosji do Izraela (kryptonim "Most"). Był też posłem z ramienia SLD i szefem ochrony Aleksandra Kwaśniewskiego w czasie jego kampanii prezydenckiej. "Jako jedyny policjant w Polsce zostałem odznaczony trzykrotnie medalem Za odwagę. Byłem dwukrotnie ranny w służbie" – pisze Dziewulski na swojej stronie internetowej.