Nie jestem ruskim agentem

Nie jestem ruskim agentem

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
– Ja tylko nie godzę się na to, by Putin przesłaniał nam banderowców. I nie mam zamiaru przestać mówić o rzeczach dla mnie ważnych tylko dlatego, że redakcja, z którą współpracuję czy współpracowałem, ma obecnie inną linię polityczną – mówi w rozmowie z Tomaszem P. Terlikowskim ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Wywiad – w najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”. Ponadto w „Do Rzeczy”: jak konflikt na Ukrainie obnaża słabość i hipokryzję Zachodu, jak Lech Wałęsa burzy własną legendę, jaką rolę w polskiej mafii odgrywają kobiety oraz jak wybuchnie trzecia wojna światowa.

– Gdy przychodziłem do „Gazety Polskiej” (…), nie ukrywałem, że dwie najważniejsze dla mnie sprawy to upamiętnienie rzezi Ormian oraz ludobójstwo Polaków i Ormian na Kresach. Obie te sprawy są dla mnie ważne także rodzinnie i z nich nie zrezygnuję. Niezależnie od tego, co będą o tym sądzić inni – podkreśla w rozmowie z publicystą tygodnika „Do Rzeczy” ks. Isakowicz-Zaleski. Przypomina, że krytykował nawet Lecha Kaczyńskiego za jego postawę wobec Wiktora Juszczenki. I wtedy, choć nie było to do końca zgodne z linią redakcji, akceptowano to. Zmieniło się to dopiero w grudniu ubiegłego roku, gdy skrytykowałem Jarosława Kaczyńskiego za to, że na Majdanie stanął obok lidera partii banderowskiej i zaczął wznosić banderowskie okrzyki. Ta krytyka, jak sądzę, przesądziła o moim wyrzuceniu – twierdzi ks. Isakowicz-Zaleski. Dodaje, że nie ma pretensji o to, ż jego teksty nie zostały opublikowane. Jednak takie sprawy załatwia się inaczej. Można było do mnie zadzwonić i jasno powiedzieć, że nie jest nam już po drodze. I wtedy byśmy rozstali się polubownie. Ja się do „Gazety Polskiej” nie wpraszałem i gdyby było trzeba, to bym odszedł. Jednak zamiast tego zaczęto mnie wykopywać, i to w bardzo brzydki sposób – mówi. – Przekroczeniem wszelkich granic był tekst Tomasza Sakiewicza, w którym zasugerował on, że jestem zwolennikiem Putina i że mam krew na rękach, bo szerzę propagandę putinowską. To było jak uderzenie siekierą w głowę. Rozmowa z ks. Isakowiczem-Zaleskim – w tygodniku „Do Rzeczy”.

O konflikcie na Krymie mówi na łamach „Do Rzeczy” Krzysztof Szczerski, poseł PiS, były wiceminister spraw zagranicznych, który obawia się, że Krym może przejść w fazę zamrożonego konfliktu. Sytuacja się jakoś ustabilizuje i zinstytucjonalizuje, żaden kraj wolnego świata nie uzna zmiany granic, ale ona będzie faktem. Zacznie się szukanie modus vivendi, bo żadna ze stron nie będzie gotowa do gorącego konfliktu. To będzie oznaczało, że przyszłość Ukrainy – oczywiście jeśli nie wyrzeknie się chęci odzyskania Krymu – nie będzie mogła być rozstrzygana bez udziału Rosji. W efekcie Ukraina będzie skazana na status kraju pomiędzy Zachodem a Rosją – mówi Szczerski.

Wini za tę sytuację Zachód i organizacje międzynarodowe. Jeśli Rosja nadal jest członkiem Rady Europy, czyli organizacji, która dba o standardy europejskie i przestrzeganie prawa, to oznacza, że Moskwa za swoje działania nie dostała nawet prztyczka. Sukces Putina nie polega dziś wyłącznie na zdobyciu Krymu, ale także na pokazaniu, jak bardzo bezradna i pełna hipokryzji jest Europa. Jak mało w niej jest przywództwa, a jak wiele sklepikarstwa – ocenia były wiceszef polskiej dyplomacji. Wywiad w najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”.

Na łamach „Do Rzeczy” także o tym, jak Lech Wałęsa zamiast zostać ikoną polskiej drogi do niepodległości stał się symbolem obciachu, kłopotliwym nawet dla bliskich mu niedawno środowisk politycznych. Legendarny lider Solidarności szykował się do wyjazdu na Ukrainę już po pierwszych doniesieniach o protestach na Majdanie. Nie znalazł się jednak ani w delegacji PO, ani w tej ponadpolitycznej złożonej z eurodeputowanych PO i PiS. Nie dostał też propozycji od opozycyjnych działaczy ukraińskich. Zamiast tego na zaproszenie szejków pojechał do Emiratów Arabskich, gdzie miał brać udział w wielu konferencjach, m.in. w sprawie problemów globalizacji i potrzeb międzynarodowej solidarności. To właśnie tam robił i umieszczał w Internecie zdjęcia. Fotografie z gatunku „sweetfocia” przedstawiały luksusową toaletę, pozłacane łóżka i odbijającego się w lustrze Wałęsę robiącego zdjęcia tabletem. To nie pierwsze zachowanie Wałęsy kłopotliwe dla bliskiego mu środowiska PO oraz liberalnych mediów. Mocno wyczerpał swój kredyt już w ubiegłym roku, mówiąc, że geje w Sejmie powinni siedzieć w ostatnich ławach lub za murem. - Lech Wałęsa odegrał tak niezwykłą rolę w historii Polski, że zyskał spory kredyt zaufania w społeczeństwie. Niestety, (…) jego kompromitujące wypowiedzi połączone z przerośniętym ego sprawiły, że ten kredyt został niemal całkowicie zużyty – ocenia politolog Rafał Chwedoruk. Jak upadała legenda Wałęsy – w nowym „Do Rzeczy”.

„Do Rzeczy” publikuje też premierowy fragment opowieści najsłynniejszego polskiego świadka koronnego o tym, kim były i jak żyły matki, żony oraz kochanki polskich gangsterów. Książka pt.: „>Masa< o kobietach polskiej mafii" trafi do księgarń w czwartek. W „Do Rzeczy” już w poniedziałek – fragmenty książki. A w nich m.in. o tym, że w Pruszkowie ani w żadnej innej polskiej grupie przestępczej nie było superagentek – były ślepo wierne dziewczyny, gotowe spełniać wszelkie zachcianki i żądania swoich partnerów. Faktycznie o „Ince” słyszę czasem takie opinie, że aż bolą zęby. Włącznie z tym, że działała na zlecenie służb specjalnych, i to niekoniecznie naszych. Uwierz mi – to nie była żadna wyselekcjonowana i wyszkolona asystentka killera, a jedynie biedna dziewucha. Dziewczyny, które jakkolwiek się z nami zetknęły (…), były notorycznie zastraszane i poniżane czy wręcz upodlane przez gangsterów. Dlatego dało się nimi łatwo manipulować i wykorzystywać je do rozmaitych celów – opowiada „Masa”. Fragmenty książki o kobietach polskiej mafii – w nowym „Do Rzeczy”.

„Do Rzeczy” publikuje też trzy fikcyjne scenariusze, które mogą doprowadzić do wojny. Gdy piszę te słowa, tuż za rubieżami UE pewne nuklearne mocarstwo dokonuje rozbioru dużego, niepodległego państwa. (…) To starcie nowego typu, w którym telewizyjna propaganda zastąpiła dywanowe naloty, a opłacani komentatorzy na forach internetowych mieli dotąd więcej pracy niż piechota. To jednak wojna. (…) Skoro konflikt Zachodu z Rosją o Ukrainę przestał już być li tylko niepoprawną fantazją autorów militarnych thrillerów, przyjrzyjmy się też innym beczkom prochu w różnych miejscach na świecie, które w każdej chwili mogą spektakularnie eksplodować – pisze Marek Magierowski. I opisuje katastrofę boeinga C-17 Globemaster, należącego do indyjskich sił powietrznych, w którym lecieli m.in. dowódca indyjskich wojsk lądowych, dowódca sił specjalnych, wiceminister obrony oraz wiceambasador USA z małżonką. Do zamachu przyznały się Brygady Bractwa Muzułmańskiego. Wielotysięczne antyjapońskie protesty w chińskich miastach rozpoczęły się po tym, jak japoński premier postanowił „przeprowadzić inspekcję” małego, niezamieszkanego archipelagu Senkaku. Z kolei kiedy izraelscy agenci przechwycili na Morzu Śródziemnym kolejny statek z moździerzami i karabinami, wyprodukowanymi w Iranie i przeznaczonymi dla terrorystów ze Strefy Gazy, ówczesny premier Izraela wykonał kilka telefonów: do prezydenta Stanów Zjednoczonych, do premiera Wielkiej Brytanii i do kanclerz Niemiec. Wszyscy rozmówcy byli oburzeni jego napastliwym tonem… Jak i gdzie wybuchnie III wojna światowa – w nowym „Do Rzeczy”.

W numerze też, specjalnie dla czytelników „Do Rzeczy”, kod dostępu do filmu „Krzyż”. Nowy numer tygodnika „Do Rzeczy” – w sprzedaży od poniedziałku, 17 marca 2014. E-wydanie jest dostępne już od niedzieli wieczorem u dystrybutorów prasy elektronicznej.

Tygodnik „Do Rzeczy” to tytuł kierowany przez Pawła Lisickiego. Jest pismem konserwatywno-liberalnym. Ukazuje się od stycznia 2013 r. Wydawcą tygodnika jest spółka Orle Pióro. Na łamach tygodnika publikują m.in. Piotr Semka, Rafał A. Ziemkiewicz, Cezary Gmyz, Waldemar Łysiak, Bronisław Wildstein.

Cały artykuł dostępny jest w 12/2014 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także