"DGP" przekonuje, że w przedświątecznym oświadczeniu Ministerstwa Obrony Narodowej resort nie powiedział całej prawdy na temat Wacława Berczyńskiego. Choć przewodniczący podkomisji smoleńskiej - jak podkreśliło MON - „nie był członkiem Zespołu do zbadania ofert offsetowych oraz przeprowadzenia negocjacji w celu zawarcia umowy offsetowej”, to według ustaleń dziennikarzy miał dostęp do w dużej mierze zastrzeżonego postępowania, a miał mu go udzielić sam Antoni Macierewicz.
Maciej Miłosz z "DGP" twierdzi, że Berczyński zwracał się na przełomie 2015 i 2016 roku do Inspektoratu Uzbrojenia z prośbą o wgląd do dokumentów dotyczących postępowania offsetowego. Miał wówczas uzyskać odpowiedź odmowną właśnie ze względu na brak wymaganego poświadczenia dostępu do informacji. Z takim jednak wrócił niedługo później i nie było już żadnych przeszkód do udostępnienia mu dokumentów.
"Skierowaliśmy do resortu obrony pytania, czy i na jakiej podstawie prawnej Berczyński kontaktował się z Inspektoratem Uzbrojenia. Pracownicy Oddziału Mediów odesłali nas jednak do wcześniej opublikowanego oświadczenia" – informuje "DGP".
Czytaj też:
Berczyński: To ja wykończyłem caracale. MON reaguje po wywiadzie