Pracował przy identyfikacji ofiar katastrofy smoleńskiej, dziś przyznaje: Tusk i Kopacz powinni zniknąć z polityki

Pracował przy identyfikacji ofiar katastrofy smoleńskiej, dziś przyznaje: Tusk i Kopacz powinni zniknąć z polityki

Dodano: 
Wrakowisko w Smoleńsku
Wrakowisko w SmoleńskuŹródło:PAP/EPA/SERGEI CHIRIKOV
Dr Dymitr Książek, który pracował przy identyfikacji ofiar katastrofy smoleńskiej, przyznał w rozmowie z "Super Expressem", że według niego Donald Tusk i Ewa Kopacz powinni zniknąć z polityki. – Osoby, które wtedy rządziły, czyli Tusk i Kopacz, powinny ponieść konsekwencje. Dobrze, że prokuratura w końcu się tym zajęła i wezwała na przesłuchania Tuska i Kopacz. Oni powinni zniknąć z polityki – mówi.

Dr Książek powiedział w rozmowie z "SE", że w Moskwie panował wówczas ogromny chaos i bałagan, a także, że nie było żadnej kontroli ze strony polskich przedstawicieli, zaś najwyższą reprezentantką władz była minister zdrowia Ewa Kopacz. Jak wyjaśnił, jego obecność w Moskwie wynikała z decyzji, jaką podjął ówczesny dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. – Oprócz niego byłem ja, inny doktor i dwóch pielęgniarzy. Czyli tylko pięciu na około 200 osób, które potrzebowały ogromnego wsparcia przy identyfikacji ciał! Baliśmy się, że to może nas przerosnąć (...) Na miejscu zabrano nam paszporty, wsadzono do autobusów i zawieziono do hotelu. Dopiero nazajutrz z samego rana wszyscy pojechaliśmy do prosektorium. Widziałem, że rodziny chciały od razu udać się do bliskich, ale postanowiono inaczej – wspomina.

"Rosjanie robili to, co chcieli, a w oczach Ewy Kopacz można było zauważyć strach"

Dr Książek opisuje także zachowanie ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz. – Widziałem jej poruszenie. Wizyta w Moskwie ją chyba złamała, przerosła. Ona nie była tam tylko ministrem zdrowia pocieszającym rodziny. Ona reprezentowała polski rząd! Kontaktowała się z rosyjskimi władzami, a obok niej byli prokuratorzy. Miałem wrażenie, że Polacy nie mają na to żadnego wpływu, żadnej kontroli. Rosjanie robili to, co chcieli, a w oczach Ewy Kopacz można było zauważyć strach – mówi.

"Czułem wtedy wielką złość, że znieważają prezydentową"

Jak wspomina, Rosjanie wykonywali swoje obowiązki bardzo technicznie, na chłodno. – Byłem przy identyfikacji ciała prezydentowej Marii Kaczyńskiej. Najbardziej mnie uderzył sposób, w jaki Rosjanin brutalnie pociągnął do góry nos pani Marii Kaczyńskiej. Chciał w ten sposób najpewniej uformować jej twarz, bo była bardzo zniekształcona. Czułem wtedy wielką złość, że znieważają prezydentową, że tak ją ten Rosjanin traktuje. To było barbarzyńskie zachowanie (...) Zdziwiłem się tylko, że Rosjanie, owijając ciała w czarne folie, a później wsadzając je do metalowych trumien, spawali je przy nas i przy rodzinach. Zdziwiło mnie to spawanie. Rosjanie tłumaczyli, że muszą to robić ze względów epidemiologicznych. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem – stwierdził.

Źródło: se.pl / DoRzeczy.pl
Czytaj także