Wojna sześciodniowa - historyczny sukces Izraela

Wojna sześciodniowa - historyczny sukces Izraela

Dodano: 
Zniszczone samoloty egipskie w wojnie sześciodniowej
Zniszczone samoloty egipskie w wojnie sześciodniowej Źródło: Wikimedia Commons
Liczący 3 mln ludności Izrael został otoczony przez 465 tys. żołnierzy uzbrojonych w 2800 czołgów i 800 samolotów. Walczył z czterema państwami jednocześnie. Pierwszego dnia zniszczył ponad 400 samolotów. Całą wojnę wygrał w sześć dni przy niewielkich stratach własnych.

Rankiem 5 czerwca 1967 roku między 7.10 a 7.46 niemal wszystkie izraelskie samoloty bojowe wzbiły się w powietrze. Większość eskadr skierowała się na zachód, po czym, dopiero nad Morzem Śródziemnym, skręciła na południe, w kierunku półwyspu Synaj. Inne przeleciały nad Morzem Czerwonym, by uderzyć w głąb terytorium Egiptu. Leciały kilkanaście metrów nad morzem, poniżej zasięgu egipskich pocisków ziemia-powietrze i radarów – choć co do tych ostatnich, nie do końca skutecznie. Atak został wykryty przez jordański radar w Ajlun. Ale choć Jordańczycy prawidłowo zidentyfikowali intencje Izraelczyków i przekazali Egipcjanom odpowiednie hasło (inab – winogrono), wiadomość nie dotarła do adresata.

Do celu dotarli za to Izraelczycy. W ostatniej chwili samoloty wzniosły się na wysokość blisko trzech kilometrów i zaatakowały.

Pierwsze uderzenie zniszczyło około 200 egipskich maszyn. Nawet nie zdążyły wystartować. Izraelczycy wrócili do baz tylko po to, by uzupełnić amunicję i paliwo. Tylko 7 minut i 30 sekund na ziemi – i znów do walki. Potem jeszcze raz.

Operacja Moked (Skupienie) zakończyła się pełnym sukcesem. W ciągu trzech godzin Egipt stracił blisko czterysta samolotów bojowych. Izraelscy piloci nie odpoczywali. Kolejne pół godziny zajęła likwidacja całych sił powietrznych Jordanii (28 samolotów). Następnie 2/3 swoich jednostek stracili Syryjczycy. Zniszczone zostało także 10 irackich maszyn – resztę Bagdad wycofał w głąb kraju.

Niechciany sąsiad

Kraje arabskie negowały prawo Izraela do istnienia od chwili powstania państwa żydowskiego. Nawet w czasie pokoju podejmowały różnorodne wrogie działania, jak np. próba zmiany biegu dopływów Jordanu, by utrudnić Izraelczykom dostęp do wody, czy regularne ostrzeliwanie Galilei z syryjskich Wzgórz Golan. W połowie lat 60. syryjskie ataki przybrały na sile. Towarzyszyło temu zaostrzenie retoryki prezydenta Egiptu, Nassera, który mówił: „wejdziemy do Palestyny nie po piasku, ale po ziemi przesiąkniętej krwią”.

To właśnie po reakcji Izraela na ataki ze wzgórz Golan – a było nią zestrzelenie sześciu syryjskich migów – w kwietniu 1967 r. Sowieci przekazali najpierw Damaszkowi, a później Kairowi fałszywe raporty o izraelskich przygotowaniach do wojny. Syria odwołała się do zapisów traktatu o sojuszu z Egiptem i wezwała Nassera na pomoc. Wojska lądowe Egiptu wkroczyły na Synaj i w samo izraelskie Święto Niepodległości (15 maja) rozlokowały się wzdłuż granicy, zaś głównodowodzący egipskiej armii zażądał wycofania z półwyspu sił pokojowych ONZ. Była to reakcja na – fałszywe, jak się okazało – doniesienia sowieckie o przygotowywanej przez Izrael inwazji na Syrię.

Tydzień później Egipcjanie zablokowali Cieśniny Tirańskie stanowiące wejście do Zatoki Akaba, na której północnym końcu leży Eilat, odcinając w ten sposób Izrael od Morza Czerwonego i wszelkich dostaw z Azji, w tym ropy od głównego dostawcy - Iranu. Tel-Awiw już od lat 50. ostrzegał, że takie działanie potraktuje wprost jako casus belli. Samo w sobie stanowiło ono złamanie prawa międzynarodowego.

Wojna sześciodniowa, Izraelczycy

A Kair celowo prowokował Izraelczyków. Nazajutrz po zablokowaniu cieśnin, Nasser mówił: „Żydzi grożą wojną. To powtórzę: zapraszamy! Jesteśmy gotowi do wojny”. Kilka dni później, 27 maja: „Naszym zasadniczym celem jest zniszczenie Izraela. Arabowie pragną walki”. Kolejnego dnia: „Nie zgadzamy się na żadne współistnienie z Izraelem. Dziś nie chodzi o pokój między krajami arabskimi a Izraelem. Wojna z Izraelem trwa od 1948 r”. Gdy 30 maja król Jordanii Husajn podpisał traktat obronny z Egiptem, Nasser ogłaszał:

„Armie Egiptu, Jordanii, Syrii i Libanu czekają na izraelskiej granicy gotowe stawić czoła wyzwaniu. Za nami stoją armie Iraku, Algierii, Kuwejtu, Sudanu i całego narodu arabskiego. Ten czyn zadziwi świat. Dziś świat zobaczy, że Arabowie są gotowi do boju. Nadeszła godzina. To etap poważnych działań, nie deklaracji”.

Również prezydent Iraku (który dołączył do sojuszu wojskowego Egiptu, Jordanii i Syrii 4 czerwca) mówił, że celem jest „wymazanie Izraela z mapy świata”.

To nie były puste słowa. Arabowie otoczyli Izrael 465 tysiącami żołnierzy uzbrojonych w 2800 czołgów i 800 samolotów.