„Panświnizm Ziemkiewicza” i świństwo Karnowskich
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

„Panświnizm Ziemkiewicza” i świństwo Karnowskich

Dodano:   /  Zmieniono: 

Jasne, spodziewałem się, że publicyści skupieni wokół braci Karnowskich „Jakie Piękne Samobójstwo” zaatakują. Ale pierwsza salwa mimo wszystko zdołała mnie zdziwić.

Artykuł Piotra Skwiecińskiego, demaskujący mą książkę jako „panświnizm”, jest przekroczeniem pewnej granicy. Słowo „panświnizm” ukute zostało w prawicowej publicystyce na określenie postawy propagowanej przez Urbana, i jak dotąd tylko w odniesieniu do niego oraz admirującego go publicznie Palikota było używane.

Skąd tak ostry atak, skoro na początku tekstu zaznacza Skwieciński, że w zasadzie to we wszystkich zasadniczych sprawach mam rację, ba, twierdzi nawet, że on sam pisał to samo wcześniej i ostrzej? Otóż oznajmia, że moje słuszne skądinąd tezy „służą złej sprawie”.

Twierdzi też, że dostrzega u mnie „nieuczciwość intelektualną” i „mijanie się z prawdą”. Żadnego konkretnego, przekonującego przykładu minięcia się z prawdą podać nie potrafi, a „intelektualną nieuczciwością” ma być moje rzekome twierdzenie, jakoby komuniści przed wojną „byli pieszczeni przez establishment”. Tylko że w JPS nic takiego nie ma. Piszę, owszem, zgodnie ze świadectwami epoki, że polskie elity w latach 30-tych były obezwładnione myślowymi stereotypami sprytnej, stalinowskiej propagandy, na czele z zaświadczonym przez Swianiewicza i Cata „Rosja jest wielka i żadnych więcej ziem nie potrzebuje”.

Bezpodstawna wiara Polaków, że ZSSR pod rządami Stalina poniechało wszelkich planów rozszerzania komunistycznej rewolucji, odgrodziło się od świata chińskim murem na co najmniej pół wieku i zajęte jest wyłącznie sprawami wewnętrznymi, musiała być efektem działania agentury wpływu, to oczywiste – ale akurat komuniści w tej roli nie byliby skuteczni, te szalone tezy podchwytywano, bo głosili je ludzie z Sowietami nie kojarzeni. Analogicznie, jak – co opisuję - we Francji, gdzie skuteczne upowszechnienie przekonania, że „nie warto umierać za Gdańsk” możliwe było, bo autor tej frazy, biorąc w tajemnicy pieniądze z Berlina, demonstracyjnie nazizm zwalczał, a jego rezonatorem były media lewicowe.

Przeciwnie, piszę, że likwidacja przez Stalina KPP i wymordowanie jej wierchuszki były właśnie elementem przygotowań do inwazji – miejscowi komuniści musieli iść pod nóż, bo ich rewolucyjny zapał mógł zaalarmować Polaków, a Stalin chciał nas uśpić i przekonać o swej słabości oraz totalnym niezainteresowaniu jakąkolwiek ekspansją.

Więc co to ma do rzeczy z „pieszczeniem” komunistów, i z faktem, że – jak z niewiadomych mi względów uznaje Skwieciński za stosowne podkreślić – „komuniści w dwudziestoleciu siedzieli w więzieniach z wyrokami średnio znacznie większymi niż w latach 80. działacze Solidarności”? Naprawdę nie rozumiem, o co właściwie polemiście chodzi.

„Panświnizmem” nazywa publicysta „W Sieci” moje stwierdzenie, że Anglia i USA były w tej wojnie gangsterami niewiele mniejszymi od Hitlera. Cóż, daję na to wiele dowodów – tylko część z nich przytoczyłem w niedawnym felietonie na „Dzien Pabiedy”: 

http://fakty.interia.pl/felietony/ziemkiewicz/news-dzien-pabiedy-dzien-pabiedy-urraa,nId,1422650

Ograniczę się do jednego: 22 sierpnia 1939 podczas rokowań w Moskwie przedstawiciel Francji (przy milczącej zgodzie przedstawiciela Anglii) przekazał wstępną zgodę swego rządu na wkroczenie Armii Czerwonej do Polski, jeśli rząd ZSSR uzna to za niezbędny warunek wystąpienia po stronie mocarstw zachodnich. Tego samego dnia Anglicy zaproponowali też Hitlerowi, że w zamian za realne gwarancje pokoju gotowi są uznać prawa Niemiec do Gdańska i eksterytorialnego korytarza przez ziemie Polski. Historykom jest to wiadome od dawna. Jak można w świetle choćby tylko tych faktów podtrzymywać wizję aliantów jako szlachetnych, błędnych rycerzy, walczących ze Złem w imię racji moralnych?

Tekst Skwiecińskiego wydaje mi się tyleż jadowity, co niemądry – a passus o męczeństwie przedwojennych komunistów co najmniej zastanawiający, zwłaszcza że już po raz kolejny w ostatnich dniach leje publicysta "W Sieci" i wpolityce.pl miód na serce Leszka Millera i jego partyjno-mundurowego elektoratu. Ale niech to oceniają czytelnicy.

Natomiast o dzień późniejsza publikacja portalu wpolityce.pl zatytułowana „Profesor Kieżun odpowiada Zychowiczowi i Ziemkiewiczowi” to już bezczelna manipulacja i zwykłe świństwo. Chodzi o ten tekst:

 http://wpolityce.pl/historia/195232-prof-kiezun-odpowiada-ziemkiewiczowi-i-zychowiczowi-to-jest-tragedia-od-lat-robi-sie-wszystko-zeby-zohydzic-polska-historie-zobacz-wideo

i o to spotkanie: 

http://www.youtube.com/watch?v=p4K0AWgXmjo&feature=youtu.be

 Wystarczy przesłuchać kilka pierwszych minut, by zobaczyć, że portal braci Karnowskich cynicznie przeinacza sens wypowiedzi, która odnosi się przede wszystkim do polityki historycznej (a raczej jej zaniechań) III RP i do niewiedzy Zachodu, a nie do wspomnianej przez prowadzącego „mającej się niedługo ukazać książki Ziemkiewicza o powstaniu” (tak nawiasem, w JPS jest Powstaniu Warszawskiemu poświęcona łącznie może jedna, góra półtorej strony). W ten sposób w swoją nieczystą grę wplątuje portal człowieka, który, poza wszystkim, jest zbyt poważny, by „odpowiadać” na coś, czego nie mógł jeszcze przeczytać.

Cóż, zamiar bycia anty-michnikowszczyzną można realizować na dwa sposoby. Albo poprzez odbudowywanie, na przekór, standardów i wartości, które michnikowszczyzna w debacie publicznej zniszczyła – albo poprzez kopiowanie jej „modus operandi”, tylko na rzecz innego, umownie mówiąc „prawicowego” beneficjenta politycznego.

Nasze drogi z Karnowskimi musiały się rozejść właśnie dlatego, że wybrali oni tę drugą drogę – czego świństwo zrobione na równi mnie, jak profesorowi Kieżunowi, jest tylko jednym z wielu przykładów. 

Czytaj także