W Sądzie Okręgowym w Warszawie trwa posiedzenie sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold. Marcin P. konsekwentnie odmawia odpowiedzi na pytanie, skąd wziął kapitał na powołanie spółki. – Ja nic Polakom do zwrócenia nie mam. Proszę nie nazywać Amber Gold piramidą finansową, w Polsce nie ma czegoś takiego jak piramida finansowa – mówił przed komisją. Twórca Amber Gold nie chciał również powiedzieć komisji o swoich kontaktach z politykami.
Podczas posiedzenia stwierdził jednak, że Kancelaria Prezesa Rady Ministrów musiała mieć wiedzę o tym, co się dzieje ze sprawą Amber Gold. – KPRM musiała mieć wiedzę o tym, co się dzieje ze sprawą Amber Gold. – Donald Tusk na pewno miał tę wiedzę. Ja bym miał, gdyby mój syn pracował w takiej spółce i wobec niej toczyło się postępowanie – wskazywał.
Marcin P. mówił także o liście osób, które lokowały środki w Amber Gold. Poinformował, że były na niej nazwiska polityków. – Na liście osób lokujących środki w Amber Gold były nazwiska Adamowicza i Kopacz, ale to może być zbieżność nazwisk. Oni zaprzeczają lokatom. Nazwiska należałoby porównać z numerami PESEL – mówił.
Do tych doniesień również zdążył się już odnieść prezydent Gdańska:
Czytaj też:
Prezydent Gdańska szukał kontaktu z Marcinem P.? Adamowicz zaprzecza