Seria alarmów bombowych podczas wizyty Trumpa. Ktoś testował służby?

Seria alarmów bombowych podczas wizyty Trumpa. Ktoś testował służby?

Dodano: 
Funkcjonariusz BOR
Funkcjonariusz BOR Źródło:PAP / Leszek Szymański
4,5 tysiąca funkcjonariuszy wzięło udział w operacji o kryptonimie "Szczyt 2017", która miała zapewnić bezpieczeństwo prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi oraz pozostałym głowom państw europejskich. Portal tvn24.pl informuje jednak, że doszło do podejrzanej serii incydentów z fałszywymi alarmami bombowymi.

Za bezpieczeństwo europejskich przywódców oraz prezydenta Stanów Zjednoczonych byli odpowiedzialni głównie policjanci i funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu. Łącznie było to aż 4,5 tysiąca funkcjonariuszy. Nad wszystkim czuwał specjalny sztab, który znajdował się w siedzibie Komendy Stołecznej Policji. Portal tvn24.pl informuje, że odnotowano jednak w mieście serię fałszywych alarmów bombowych. – Znaleźliśmy plecak z którego wystawały kable. Podobnie było z samochodem, pod którego podwoziem ktoś zauważył podejrzaną instalację. To wygląda, jak testowanie naszej czujności i procedur działania – powiedział jeden z wysokich rangą oficerów policji.

Szef MSWiA Mariusz Błaszczak na konferencji prasowej dziękował funkcjonariuszom, którzy byli zaangażowani w ochronę wizyty prezydenta USA. – Po raz kolejny polscy funkcjonariusze udowodnili, że są profesjonalni, że są zaangażowani, że potrafią zapewnić bezpieczeństwo. W świat poszedł przekaz, że Polska jest krajem bezpiecznym, Polska jest krajem gościnnym – mówił.

Źródło: TVN24
Czytaj także