Rusza, pewnie, że rusza, ale oczywiście nie polski gazoport. Rusza gazoport litewski, chociaż Litwini przystąpili do tworzenia swego terminalu kilka lat po nas.
W Polsce przygotowania do budowy gazoportu wystartowały w styczniu 2006 r.; była to jedna z pierwszych decyzji rządu Prawa i Sprawiedliwości. Zgodnie z przyjętym wtedy harmonogramem terminal w Świnoujściu miał zostać uruchomiony pod koniec 2012 r. Niestety, ekipa Platformy Obywatelskiej, która rządzi Polską od jesieni 2007 r., na niechlubnej i wciąż wydłużającej się liście zawalonych lub co najmniej niezrealizowanych w terminie przedsięwzięć, które są pilnie potrzebne Polsce, ma także tę – gazoport.
Gdy dwa rządy Tuska biły kolejne rekordy świata w nieudolności między innymi w budowie naszego gazoportu, Litwini, którzy budowę swego pływającego terminalu zainicjowali długo po nas, już finiszują.
W dodatku pływający gazoport w Kłajpedzie umożliwi sprowadzanie 3 mld m sześc. gazu rocznie, co zaspokoi w zasadzie całe zapotrzebowanie Litwy, czyli uniezależni ten kraj od gazowych szantażystów z Kremla. Natomiast gazoport w Świnoujściu pozwoli nam na sprowadzanie 5 mld m sześc. gazu rocznie, gdy od Rosji kupujemy 9 mld m sześc. (płacąc jedną z najwyższych cen na świecie). Nadal więc, nawet gdy terminal ruszy, pozostaniemy zależni od Moskwy. Tym bardziej że rząd Tuska podobnie niemrawo jak z budową gazoportu postępuje w sprawie zwiększania wydobycia naszego gazu ziemnego, a także poszukiwań i wydobycia gazu z łupków. Dość powiedzieć, że niemal siedem długich lat zajęło mu uchwalenie potrzebnej ustawy, czym skłonił do ucieczki z Polski niemal wszystkie liczące się w branży łupkowej koncerny.
A kiedy ruszy polski gazoport? Najpierw miał być gotowy w roku 2013, potem w bieżącym, teraz zapewnia się nas, że ruszy w przyszłym, ale wiceprezes zarządu Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa wygadał się podczas jednej z ujawnionych przez „Wprost” podsłuchanych rozmów, że nastąpi to dopiero za trzy lata, w 2017 r. A przecież wiadomo, że jeśli świnoujski terminal nie będzie wkrótce przyjmował gazu, to podczas negocjacji w sprawie kolejnego kontraktu z Rosją, do których niebawem dojdzie, nadal będziemy mieli gazrurkę Putina przy skroni.
Nie wiem, czy w Rosji przyznaje się jakieś medale, jakieś „Złote Gazociągi z Gwiazdą” ludziom, którzy – choćby tylko wskutek własnej nieudolności – dbają o utrzymywanie innych państw w gazowej zależności od Moskwy. Jeśli tak, to po prostu nie wyobrażam sobie, żeby Donald Tusk go nie dostał. A może już go ma, lecz nie chce się przyznać?