Reforma szkolnictwa przynosi już efekty. Uczą się jednak nie dzieci, ale dorośli, i niestety na własnych błędach.
Mój syn Franek, sześciolatek objęty reformą, poszedł do rejonowej szkoły podstawowej na warszawskim Żoliborzu. Przedszkole i psycholog byli na tak, my z żoną pełni obaw. Na razie wszystko się udaje: wydzielono osobne wejście, szatnię, łazienkę, świetlicę, a przede wszystkim salę przypominającą tę przedszkolną, gdzie niskie stoliki są dla kilku osób, a nie dwóch, do tego dywan, gry i zabawki. Obiady donosi się ze szkolnej kuchni. Bajka, chociaż nauczycielka Franka w odpowiedzi na pytania rodziców – co z zajęciami dodatkowymi, gdzie będzie WF i kiedy dostaniemy książkę do nauki – powtarza, że wszystkiego dowiemy się podczas zebrania w następnym tygodniu, bo mechanizm musi się dotrzeć i kilka rzeczy trzeba wyjaśnić. (...)