W niedzielę Legia Warszawa przegrała na wyjeździe w fatalnym stylu z Lechem Poznań 0:3. Kiedy drużyna przyjechała w nocy na klubowy parking, to czekało tam na nią ponad 50 pseudokibiców. Do autokaru wszedł przywódca grupy, który „zaprosił” piłkarzy na zewnątrz. Takie sytuacje się zdarzają, więc zawodnicy sądzili, że czeka ich nieprzyjemna rozmowa. Było jednak inaczej.
Piłkarze Legii zostali zaatakowani na klubowym parkingu. Pseudokibice rzucili się na nich, uderzając głównie w tył głowy, z „liścia” w twarz. Całe zajście trwało około 10 minut. "Jeśli w kolejnym meczu zagracie tak samo, to znów przyjdziemy" – mieli usłyszeć zawodnicy Legii.
Minister Bańka podkreślał stanowczo, że to co się wydarzyło jest niedopuszczalne i policja powinna wyciągnąć wszelkie konsekwencje wobec pseudokibiców. Dodał także, że problemem jest bierność klubu wobec tego zdarzenia - To jest problem nabierania wody w usta przez kluby piłkarskie, które zamiast walczyć z chuligaństwem, przymykają na to oko – mówił Bańka.
Szef resortu sportu skomentował także wypowiedź posła Nowoczesnej Krzysztofa Mieszkowskiego, który stwierdził, że odpowiedzialność za to wydarzenie ponosi Jarosław Kaczyński. Minister Bańka nazwał te słowa „odlotem intelektualnym”.