Z początkiem września El Clásico przeniosło się ze stadionu na salę parlamentu, do siedziby władz regionu Katalonii, do mediów, wyległo na place i skłóciło domy. Zwarcie między Królewskimi a Barceloną nastąpiło w niedzielnym nielegalnym referendum.
I tu skończyła się gra towarzyska, bo w atmosferze małej wojny domowej (przywodzącej najgorsze skojarzenia) rozegrały się sceny, jakich nie pamięta już Europa. Bohaterem był uniesiony patriotycznym zrywem lud Katalonii, który wobec uzbrojonych gwardzistów hiszpańskich odmieniał przez wszystkie przypadki hasła o wolności i niepodległości. Jakże nie pokochać tych, którzy nie zważając na świst gumowych kul (893 rannych w starciach ulicznych), gardłują za demokratycznym prawem do głosowania? Zaraz, ale czy aby na pewno ktoś im tę wolność odebrał, a męczeństwo nie jest świadomie prowokowane?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.