Przeciwnik politycznej demagogii

Przeciwnik politycznej demagogii

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przeciwnik politycznej demagogii
Przeciwnik politycznej demagogii

Fragmenty wywiadu z najnowszego wydania Tygodnika Do Rzeczy. Z ks. Stefanem Moszoro-Dąbrowskim, Argentyńczykiem polskiego pochodzenia, członkiem Prałatury Personalnej Opus Dei rozmawiają Mariusz Majewski i Piotr Pałka:

(...)

Jak kard. Bergoglio dał się poznać w Argentynie?

Na pewno jest człowiekiem, który w bardzo trudnych czasach szerzenia się w Argentynie teologii wyzwolenia potrafił się na tyle mądrze odnaleźć, aby nie wpaść w żadną ze skrajności. Ani się nie odcinał od tej opcji na rzecz ludzi najuboższych, ani nie dał się wciągnąć w jakieś rozgrywki polityczne. To była w latach 70. ogromna pokusa dużej części duchowieństwa. W czasach zawieruchy ideologicznej pozostał wierny Ewangelii.

Wczoraj czytałem na argentyńskim portalu historię, jak po zostaniu kardynałem Buenos Aires chciał ze swoim gościem iść gdzieś w Rzymie na spacer. Gość był bardzo zdziwiony, więc Bergoglio wytłumaczył mu, że i tak nikt nie zwróci na nich uwagi, i przytoczył słowa swojego ojca, które utkwiły mu w głowie: „Pamiętaj, abyś pozdrawiał tych, których mijasz, idąc w górę, bo to ci sami ludzie, których spotykasz, jak będziesz schodził w dół”.

Jakie było jego przesłanie z okresu kierowania argentyńskim Kościołem?

Zawsze bardzo jasno bronił nauczania Kościoła w takich kwestiach jak homoseksualizm czy aborcja. Gdy była w Argentynie dyskusja na temat małżeństw homoseksualnych, Bergoglio mobilizował Kościół do modlitwy, mówiąc wprost: „Za tym stoi diabeł, który chce zniszczyć człowieka i chce zniszczyć rodzinę”. Dla wielu osób może to być niespodzianka. Nie mam wątpliwości, że dziennikarze też będą go o to teraz niejednokrotnie pytali.

Jaka jest płaszczyzna konfliktu między Bergogliem a prezydent argentyny Cristiną Fernández de Kirchner?

Ten konflikt to sprzeciw nowego papieża wobec demagogii politycznej. Bo rządy lewicowe od lat zajmują się rozdawnictwem, w wyniku którego los zwykłych ludzi nie ulega poprawie. Jak to możliwe, że tak bogaty kraj, dziewięć razy większy od Polski, niesamowicie zasobny, mający świetne ziemie, ropę, soję, świetne wina, ten kraj, który na początku XX w. rywalizował na płaszczyźnie ekonomicznej ze Stanami Zjednoczonymi, średnio co siedem lat przeżywa kryzys? Jest dużo biedy i nierónności. Muszą sobie panowie zdawać sprawę z tego, że debata publiczna w Argentynie jest dzisiaj podzielona według schematów wytworzonych w latach 70. Teologia wyzwolenia narzucała ludziom takie myślenie, że jeśli ktoś chce być zaangażowanym katolikiem, to musi być zaangażowany w rewolucję, bo niesprawiedliwość jest tak widoczna. Prezydent Kirchner i jej poprzednik, czyli jej mąż, wywodzili się z ruchów lewicowo-rewolucyjnych, które ocierały się o terroryzm.

Jak w ten kontekst wpisywał się kard. Bergoglio?

On jest świadkiem wiary, on wychodzi poza ten schemat dyskusji politycznej w Argentynie, pokazuje bardzo zdecydowanie zainteresowanie biednym człowiekiem, który w zmaganiach z codziennymi problemami gdzieś gubi wiarę w Boga. Jednocześnie uważa, że prawda ewangeliczna jest poza dyskusją, że to, co ona mówi o człowieku i jego naturze, to prawda. Obecny papież przypominał też mocno o obowiąz- ku polityków dbania o dobro wspólne, czyli coś, co jest im dzisiaj kompletnie obce. Kirchnerowie stworzyli dynastię polityczną. Poprzednikiem prezydent Kirchner był jej mąż, a teraz mówi się, że kolejnym prezydentem będzie jej syn. I to się dzieje w XXIw.

(...)

Pojawiły się zarzuty, że w latach 70. pomagał juncie wojskowej w prześladowaniu księży sympatyzujących z marksistowską teologią wyzwolenia.

Nie znam dokładnie osobistej historii Bergoglia, ale z pewnością jest ona skomplikowana, bo to były trudne czasy. Pamiętam to, bo byłem wtedy na studiach. Wielu moich kolegów uwikłało się w marksizm i nawet niektórzy z tego powodu stracili życie. Cały Trzeci Świat był wtedy pełen napięć. Sporo księży – a także ruchy katolickie – zaangażowało się wówczas w ideologiczną wojnę. Obracałem się w środowisku, które uważało, że nie tędy droga.

Kardynał Bergoglio też tak uważał, starał się przekonywać, jednak nie unikał ostrych oskarżeń.

To był bardzo trudny dylemat dla ludzi Kościoła: jak być po stronie ludzi uciśnionych i jednocześnie nie dać się oszukać teologii wyzwolenia. To był trochę zarzut, także ze strony ortodoksji katolickiej, że każdy, kto się utożsamia z wrażliwością społeczną, ciąży w stronę lewicowości.

W Polsce dzięki takim ludziom jak Wojtyła udało się ten dylemat rozwiązać. Teraz mam wrażenie, że takim człowiekiem rozstrzygającym tego typu dylematy jest właśnie nowy papież. Jest bardzo wrażliwy społecznie, prostolinijny, rozumie problemy socjalne zwykłych ludzi, a jednocześnie jest głęboko wierzący i podchodzi ortodoksyjnie do doktryny Kościoła.

Odbiera w ten sposób wiele atutów przeciwnikom Kościoła, którzy zwykle stroją się w piórka obrońców ludu przed opresyjną doktryną kościelną.

On pokazuje bogactwo Ewangelii. Zobaczymy, ile będzie miał energii i zdrowia, bo to nie jest młody papież i ma tylko jedno płuco, ale z pewnością będzie przypominał ludziom Kościoła: słuchajcie, musimy zrobić wszystko, żeby z tą bogatą w znaczenia i znaki Ewangelią iść na cały świat. Nie bawmy się w jakieś rozgrywki kurialne, tylko weźmy odpowiedzialność za Rzym jako duchową stolicę i za cały świat.

(...)

Całość rozmowy opublikowana jest w najnowszym wydaniu Tygodnika Do Rzeczy (18-24 marca 2013).

Czytaj także