Barcelona: Zaostrza się sytuacja przed możliwym ogłoszeniem deklaracji niepodległości

Barcelona: Zaostrza się sytuacja przed możliwym ogłoszeniem deklaracji niepodległości

Dodano: 
Protest przed referendum ws. niepodległości Katalonii
Protest przed referendum ws. niepodległości Katalonii Źródło: PAP / Alberto Estevez
Na dzisiejszy wieczór zwołano sesję plenarną Parlamentu autonomii katalońskiej, na którym może zostać ogłoszona deklaracja niepodległości regionu. Rząd w Madrycie zapowiada w takim przypadku "daleko idące" konsekwencje. Nie jest wykluczone, że obie strony biorą pod uwagę rozwiązanie siłowe.

Wczesnym popołudniem do Sądu Najwyższego katalońskiej autonomii wpłynął wniosek o zatrzymanie Carlesa Puigdemonta, szefa władz autonomii, i innych członków rządu (Govern), jeszcze przed 18:00. Na tę godzinę zapowiedziano początkowo rozpoczęcie posiedzenia Parlamentu przesunięte później na wniosek Carlesa Puigdemonta. Według wnioskodawców, Santiago Abascala i Javiera Ortegi z partii VOX, "Instytucje Państwa mają obowiązek zapobieżenia zamachowi stanu". Innego zdania jest rząd Mariana Rajoya, który grozi, że podejmie znacznie dalej idące środki, ale dopiero w przypadku, gdyby rzeczywiście doszło do ogłoszenia deklaracji niepodległości.

Sesja Parlamentu ("Parlament" to skrótowa nazwa własna zgromadzenia w języku katalońskim), na której miano omówić wyniki nielegalnego głosowania z 1. października i ogłosić deklarację niepodległości, była zaplanowana na wczoraj. W ostatni piątek Trybunał Konstytucyjny Hiszpanii odwołał to posiedzenie. Wówczas w Barcelonie zapowiedziano kolejną sesję na dziś, ale szef Generalitat (władz autonomii) unika jednoznacznej zapowiedzi ogłoszenia deklaracji. Wiele jednak wskazuje na to, że należy się liczyć z taką ewentualnością. Organy władz samorządowych kontrolowanych przez separatystów zapowiedziały nie tylko udzielenie Governowi i Parlamentowi "wsparcia we wszelkich krokach, jakie zostaną podjęte dziś i w najbliższych dniach" ale oświadczyły, że podjęły przygotowania do udzielenia takiego wsparcia - nie podając jednak szczegółów. O tym, że decyzja już została podjęta zdaje się świadczyć fakt kierowania hiszpańskich dziennikarzy w siedzibie Parlamentu na miejsca dla zagranicznej prasy. Jednak po 18,00, kiedy to sesja miała się rozpocząć, okazało się, że na wniosek samego Puigdemonta jej rozpoczęcie przesunięto o co najmniej godzinę. Według niektórych komentarzy może to oznaczac, że ostateczna decyzja nie została jeszcze podjęta.

Secesja, dialog czy starcie?

"Proszę, by uszanował Pan porządek konstytucyjny i wstrzymał się od wszelkich decyzji i nie ogłaszał decyzji, które mogą uniemożliwić dialog" - zaapelował do Puigdemonta przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. O dialogu mówił jeszcze wczoraj Mariano Rajoy, ku niezadowoleniu wielu uczestników weekendowych demonstracji w obronie jedności państwa (ponad milion manifestantów w Barcelonie i wiele tysięcy w innych miastach), którzy, komentując zachowanie szefa rządu, mówili: "nie krzyczeliśmy 'chcemy dialogu', tylko 'Puigdemont za kraty'".

To ostatnie hasło zostało potępione przez samych organizatorów marszu w Barcelonie, organizację "Societat Civil Catalana" (Katalońskie Społeczeństwo Obywatelskie). "Milcząca większość", która przerwała milczenie radykalizuje się bardziej, niż przewidziały to organizacje głównego nurtu. To jednak efekt dziesięcioleci separatystycznej "politycznej poprawności". I tak np. choć język hiszpański (kastylijski) jest językiem ojczystym dla ponad 55% mieszkańców, edukacja w tym języku praktycznie nie występuje, a w niektórych szkołach brak w ogóle jakichkolwiek lekcji hiszpańskiego. Oficjalne toponimy są katalońskie. Osoby używające języka hiszpańskiego, manifestujące swoje przywiązanie do kraju narażone są na różnorakie szykany, dotyczy to również dzieci w szkołach. Z drugiej strony zarówno w regionie, jak i poza nim stosuje się narrację identyfikującą separatyzm z katalońskością, przedstawiającą specyficzną wizję historii, której nie potwierdzają sami historycy. Niepotwierdzone informacje o setkach rannych za sprawą brutalności Policji Państwowej i Guardia Civil to też element tej propagandy.

Kto skorzysta, kto straci?

W wymiarze doraźnym oderwanie się od Hiszpanii może pomóc Puigdemontowi i innym politykom w uniknięciu odpowiedzialności za skandale korupcyjne, w sprawach, w których już prowadzi się dochodzenia. Aresztowanie polityka może być trudne. Chroni go oddział 70 świetnie uzbrojonych funkcjonariuszy autonomijnej policji (Mossos d'Esquadra), którzy w razie prób zatrzymania go przez państwowe organa ścigania mogą nawet używać broni. Oddziały Mossos otoczyły również i zabezpieczyły przed zbliżającym się posiedzeniem siedzibę Parlamentu. Ewentualna deklaracja niepodległości i zapowiedziane w związku z tym uruchomienie art. 155 hiszpańskiej konstytucji, a także podjęcie "dalej idących" kroków, jak również art. 8 nakazujący explicite siłom zbrojnym obronę integralności terytorialnej kraju dopełniają grozy sytuacji.

Już cierpi katalońska gospodarka. Z regionu do innych części kraju przeniosło się, lub zamierza się przenieść kilka tysięcy firm. Tym, które pozostały, zagraża bojkot. Załamanie przeżywa branża turystyczna: odwołano 30 proc. rezerwacji wszystkich noclegów, w tym 50 proc. w hotelach. "Czy ze Szwajcarii Basenu Morza Śródziemnego stoczymy się do poziomu Kurdystanu Zachodu?" - pytają katalońscy internauci.

Z ostatniej chwili: jak podaje El Mundo, jego korespondentowi w Parlamencie przydzielono miejsce w sektorze dla "mediów zagranicznych"

Czytaj też:
Dr Zajączkowski: Rząd Hiszpanii zlekceważył możliwości premiera Katalonii

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także