Wolski: Krzywe zwierciadło
  • Marcin WolskiAutor:Marcin Wolski

Wolski: Krzywe zwierciadło

Dodano: 
Marcin Wolski
Marcin Wolski
Zafundowałem sobie telewizję internetową i doświadczam ambiwalentnych uczuć, oglądając serial „Designated Survivor”.

Z jednej strony żywa akcja, świetni aktorzy i wysokość stawki, o którą toczy się gra, powodują, że nie można się oderwać od monitora aż do białego rana, z drugiej absurdalność intrygi (poza pomysłem początkowym – przypadkowy człowiek zostaje prezydentem USA) i naiwność politycznego przesłania powodują, że polityczny thriller wypada oglądać jak sensacyjną bajkę rozgrywającą się w Nibylandii. 

O co bowiem chodzi w serialu? Grupa ultrakonserwatystów pod przywództwem multimiliardera (coś jak Trump) stwierdza, skądinąd słusznie, że sprawy świata idą w złym kierunku, i postanawia temu przeciwdziałać. Dlaczego jednak wysadza w tym celu Kapitol, włącznie z całą klasą polityczną, zamiast po prostu – tak jak Trump – wygrać wybory? Tego, dalibóg, nie wiem. Przy okazji zostaje rzucone krzywdzące podejrzenie na ekstremistów islamskich, którzy, oczywiście, są niewinni. 

Tymczasem przypadkowy prezydent, który objął urząd – krzyżówka Clintona z Obamą – okazuje się mniejszym fajtłapą, niż sądzono, i deklamując politpoprawne dyrdymały, zażegnuje poważne kryzysy (w przypadku konfliktu Rosji z Ukrainą wystarczy męska rozmowa z ambasadorami), popiera jednostronne rozbrojenie nuklearne oraz opowiada się za wszelkimi lewackimi reformami – od ograniczania dostępu do broni do ubezpieczenia zdrowotnego. 

Jego szczere wypowiedzi, gdy chodzi o jednanie zwolenników politycznych czy przekonywanie prasy, zakrawają na groteskę, ale nie zaburza to emocji przy oglądaniu. Co najwyżej pozostaje żal, że nikogo nie korci, by zrobić opowieść z pozycji bardziej realistycznych (atak na Kapitol i zagładę kierownictwa proroczo przewidział Tom Clancy w swym „Dekrecie”, tyle że Clancy to konserwatysta). 

Można by też zrobić polityczny film sensacyjny rozgrywający się w mniejszym kraju, gdzie w jednym samolocie ginie elita przywódcza, a prezydentem zostaje jeden z niższych urzędników poległego prezydenta. Setki odcinków, zwrotów akcji, mnóstwo hipotez, od wewnętrznego spisku do zbrodni wyspecjalizowanego w takich akcjach supermocarstwa… Tyle że kto wyłożyłby na to pieniądze, mimo że serial oglądałby się lepiej niż komiks znad Potomacu? Przynajmniej tu, nad Wisłą! ©

Artykuł został opublikowany w 43/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także