Nowa książką Krzysztofa Ziemca – Wysiedleni. Akcja „Wisła” 1947

Nowa książką Krzysztofa Ziemca – Wysiedleni. Akcja „Wisła” 1947

Dodano: 
Nowa książką Krzysztofa Ziemca pt. Wysiedleni Akcja „Wisła” 1947
Nowa książką Krzysztofa Ziemca pt. Wysiedleni Akcja „Wisła” 1947Źródło:PAP / Grzegorz Jakubowski
Okres powojenny, historie ludność ukraińskiej albo polskiej ale należącą do kościoła prawosławnego, która musiała opuszczać swojej rodzinne ziemie. Właśnie o tych wydarzeniach opowiada w swojej nowej książce Krzysztof Ziemiec. Premiera książki już 7 listopada, ale fragmenty możecie Państwo już dzisiaj przeczytać na DoRzeczy.pl

Od autora

To był początek lat 80. Obóz harcerski na Pomorzu Zachodnim. Wtedy o żyjących tam wysiedlonych Ukraińcach dowiedziałem się po raz pierwszy. I myśl o tak odmiennej grupie mieszkającej na dodatek blisko niemieckiej granicy nie dawała mi spokoju. Pewnego rodzaju olśnienie przyszło rok później, kiedy z grupą kolegów z podwórka wyjechaliśmy na włóczęgę po Bieszczadach.

To właśnie tam zobaczyłem na własne oczy resztki zburzonych malutkich cerkwi, nadpalone i opuszczone przed laty chałupki, leśne zapomniane cmentarze z „innymi” krzyżami i napisem KŁADOWISZCZE. To wówczas od miejscowych i innych podobnych nam górskich łazików dowiedziałem się o mieszkających tam przed laty Łemkach i Ukraińcach. O wsiach, które jeszcze niedawno tętniły życiem. O ludziach zupełnie odmiennej od naszej kultury. I o tym, co działo się w tej okolicy tuż po wojnie. I oczywiście o akcji Wisła, która zmusiła ich do opuszczenia rodzimej ziemi. To był niemal ostatni moment, by reportersko udokumentować losy tych, którzy wszystko znają z autopsji, a powoli już odchodzą… i mogą jeszcze opowiedzieć o swojej krzywdzie. Wsłuchując się w ich relacje, chciałem uniknąć jednoznacznych ocen i pokazać, jak wielki jest w takich sytuacjach dramat jednostki. A zarazem jak niezabliźniona do końca jest ta rana i jak wielką kulturową wyrwę dla naszej ojczyzny stanowi również to, co stało się 1947 roku. Nie można o tym zapomnieć. Dla wielu to wciąż, mimo upływu 70 lat, zbyt bolesny temat. Bardziej rozmowni okazali się mieszkający dziś na Mazurach i Pomorzu Zachodnim przesiedleńcy z południa. Ich splecione z pozostającymi tam jeszcze po 1945 roku autochtonami, jak i przybyłymi już w 1945 roku deportowanymi z dawnych Kresów Polakami, powojenne losy, mogłyby posłużyć jako scenariusz do niejednego filmu, a może i telewizyjnego serialu, na który i tak pewnie nikt nie da pieniędzy, więc zapominając raz jeszcze o filmie, ponownie skierowałem się w Bieszczady, by pokazać, co się tam działo w latach 1944–1951.

Chciałem, unikając jednoznacznych politycznych ocen, jak i wielkich historycznych analiz, pokazać, jak wielki jest w takich sytuacjach dramat jednostki. Jak niewiele ona znaczy w takich momentach. Nie można o tym zapomnieć. Tak jak nie można pominąć również tych trudnych dla wielu momentów z powojennej historii Polski. Niełatwej zresztą dla obu stron, co uczciwie udało się chyba pokazać w tej książce.


Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także