Od chwały do zdrady
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Od chwały do zdrady

Dodano: 
Aleksander Różniecki
Aleksander Różniecki Źródło: Wikimedia Commons
Nie od dziś uważam, że ciekawsze i bardziej pouczające są życiorysy renegatów niż narodowych bohaterów. Zwłaszcza tych z wieku XIX, bo w owym czasie ścierania się rozlicznych idei i sił obrodziła nimi polska historia szczególnie.

Oczywiście i tu jest wiele przypadków banalnych – chciwość, zawiść, czasem tchórzostwo. Taki Józef Zajączek, malowniczo odmalowany przez Mariana Brandysa w „Generale Arbuzie”, nie wydaje się nikim więcej niż tylko notorycznym lokajem, wiecznie uczepionym jakiejś klamki. Jednak już na przykład Aleksander Rożniecki, bohater napoleoński i gorliwy carski policmajster, aż prosi się o solidną monografię. Zasłużony dowódca jazdy Królestwa, który sam zgłosił się do organizowania korpusu żandarmerii, raczej nie dla apanaży włożył kawał życia w różne prowokacje, na które nabierał jakobińsko nastrojoną młodzież – najwyraźniej się w tej „pracy”, bardzo ważnej zresztą dla późniejszego rozkwitu polskiego romantyzmu, spełniał. Albo Henryk Rzewuski, jedno z najlepszych piór swych czasów, którego postawa wynikła z przekonania, bardzo go upodobniającego do współczesnych salonów, że czasy narodowej samodzielności minęły bezpowrotnie i trzeba nam się roztopić w zwycięskim ponadnarodowym imperium?

Nie od dziś uważam też, że wszelkiego rodzaju radykałów traktować trzeba bardzo podejrzliwie. I to przekonanie bardzo dobrze rymuje się z wyznaniem z wcześniejszego akapitu. Droga do – mówiąc staroświecko – „zaprzaństwa” przeważnie wiodła przez radykalizm. Jest tego wiele przykładów. Jednym z nich był Alfred Potocki, w wieku dojrzałym wielce zasłużony dla podboju przez carat Kaukazu i murowany kandydat na jego gubernatora, przed którym to życiowym wyniesieniem ocaliła go cholera – a za młodu jeden z uczestników jakobińskiego spisku na życie cara, którego malownicze spotkania w piwnicach na warszawskim Powiślu uwiecznił Słowacki w „Kordianie”. W spisku tym, najprawdopodobniej od początku kontrolowanym przez Rożnieckiego, zdobywali też pierwsze doświadczenia Aleksander Wielopolski (który, żeby było jasne, renegatem nie był – postawa ugodowa, którą reprezentował, a wyrzeczenie się polskości to dwie różne sprawy) oraz niejaki Adam Gurowski.

Ten ostatni w pierwszym okresie życia był najbardziej radykalny ze wszystkich patriotycznych radykałów. Jemu właśnie przypisuje się zarówno autorstwo bluźnierczej dla współczesnych idei zamordowania cara-króla, jak i współautorstwo przyświecającego potem pokoleniom hasła: „Za wolność naszą i waszą”. W tej postaci uwiecznił go, jako jednego ze spiskowców, Mickiewicz w sławnej scenie „Salon warszawski” w „Dziadach”. Skończył zaś Gurowski jako zajadły wróg Polski i superskuteczny carski agent wpływu w USA, gdzie przypisuje mu się decydującą rolę w zaszczepieniu silnej do dziś rusofilii.

Jeśli nawet Gurowski nie jest najciekawszym z polskich renegatów, to na pewno od niedawna jest najciekawiej opisanym. Wyszła bowiem arcyciekawa monografia Henryka Głębockiego „Diabeł Asmodeusz w niebieskich binoklach i kraj przyszłości”. Zbieram się i zbieram, by napisać o niej obszernie, ale, niestety, rzecz ma jedną wadę – jest naprawdę solidną naukową monografią, w dużej części opartą na źródłach, do których nikt przed Głębockim nie dotarł, i po prostu przygniata ogromem wykonanej pracy prostego publicystę, stale na dodatek odrywanego od historii przez polityczne bieżączki. Na razie smakuję ją tylko po kawałeczku, do czego i państwa zachęcam.

Artykuł został opublikowany w 4/2015 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.