„Krwawa Wigilia” Legionów. Bitwa pod Łowczówkiem
  • Maciej RosalakAutor:Maciej Rosalak

„Krwawa Wigilia” Legionów. Bitwa pod Łowczówkiem

Dodano: 
Polscy legioniści podczas walk w okopach i uciekający Austriacy
Polscy legioniści podczas walk w okopach i uciekający Austriacy Źródło: Marek Szyszko
Od 22 do 25 grudnia 1914 r. legioniści pod komendą ppłk. Kazimierza Sosnkowskiego bili Rosjan pod Łowczówkiem.

Nad I Brygadą zbierały się drugiego dnia walk chmury – w sensie dosłownym, bo pogoda była podła, ale też niestety w przenośni. Po pierwsze, Rosjanie ściągnęli posiłki, i wkrótce do ataku na utracone pozycje ruszyły cztery ich pułki, nasycone licznymi ciężkimi karabinami maszynowymi. Po drugie – poza honvedami inne, sąsiednie oddziały c.k. armii ani myślały o wspomożeniu jakąś istotną akcją zaczepną Polaków tkwiących na wysuniętych pozycjach. Zdarzyło się to, z czym legioniści mieli do czynienia stale podczas kolejnych bitew, z Kostiuchnówką w lipcu 1916 r. włącznie: Austriacy pierwsi uciekali, a ostatni – jeśli w ogóle – ruszali do ataku.

Na dodatek 24 grudnia przekazali ppłk. Sosnkowskiemu fałszywy rozkaz opuszczenia stanowisk. Polski dowódca dostatecznie szybko zorientował się w sytuacji i zdołał powtórnie odbić obydwa wzgórza. W ciągu trzech nocy i czterech dni – od 22 do 25 grudnia – trwały zacięte walki, w których legioniści wykazali zdecydowaną wyższość nad sołdatami, a szef sztabu I Brygady – nie tylko nad dowódcami rosyjskimi, lecz także austriackimi zwierzchnikami. Ci ostatni, widząc wielką skuteczność polskiego związku taktycznego, zaczęli konsultować z nim swoje posunięcia.

Bitwa pod Łowczówkiem przeszła do historii pod nazwą „Krwawej Wigilii”. Boje toczono tego dnia w gęstej mgle i często dochodziło do wymiany ognia z najbliższej odległości oraz do walki wręcz. Nie można było liczyć na to, że dowództwo rosyjskie uszanuje dzień święty, bo dla prawosławnych – wedle ich kalendarza – takim nie był. A jednak po zmierzchu strzały umilkły, zapanował spokój i w polskich okopach rozległy się kolędy.

Tak wspominał w swym dzienniku ów wigilijny wieczór 1914 r. lekarz I Brygady, późniejszy premier Felicjan Sławoj Składkowski:

„W tę noc wigilijną chłopcy nasi w okopach zaczęli śpiewać „Bóg się rodzi”.... I oto z okopów rosyjskich Polacy, których dużo jest w dywizjach syberyjskich, podchwycili słowa pieśni i poszła w niebo z dwóch wrogich okopów! Gdy nasi, po wspólnym odśpiewaniu kolęd, krzyknęli: „Poddajcie się, tam, wy Polacy!”, zastała chwila ciszy, a później – już po rosyjsku: »Sibirskije striełki nie sdajutsa«. Straszna jest wojna bratobójcza”.

Za bitwę pod Łowczówkiem dowództwo c.k. armii odznaczyło znakomitego polskiego dowódcę Orderem Korony Żelaznej, a w wolnej Polsce przyznano mu za tę bitwę Virtuti Militari.

Cały artykuł dostępny jest w 1/2018 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.