Dlaczego nie ratowano Mackiewicza? Jest oficjalny raport

Dlaczego nie ratowano Mackiewicza? Jest oficjalny raport

Dodano: 
Tomasz Mackiewicz
Tomasz Mackiewicz Źródło:Facebook / Tomasz Mackiewicz
Nie milkną echa tragedii na Nanga Parbat. Niemal każdego dnia pojawia się kolejna wersja zdarzeń, a także teorie i opinie dotyczące tego, dlaczego po uratowaniu Elisabeth Revol, nie zorganizowano ekipy, która poszłaby po Tomasza Mackiewicza. Teraz lekarz Robert Szymczak, który koordynował akcję ratunkową na Nanga Parbat, wyjaśnił wszelkie wątpliwości.

Dokładnie 27 stycznia 2018 roku o godz. 23.30 czasu polskiego podjęto decyzję o zakończeniu akcji ratunkowej Tomasza Mackiewicza i kontynuowaniu działań ratunkowych tylko wobec Elisabeth Revol, czyli dokładnie dwie godziny po dotarciu Adama Bieleckiego i Denisa Urubko do Francuzki. Decyzję podjęli Robert Szymczak, kierownik programu Polski Himalaizm Zimowy Janusz Majer oraz członkowie zespołu ratunkowego na miejscu - Jarosława Botor – ratownik medyczny wyprawy zimowej na K2, Piotr Tomala i Adam Bielecki.

W oświadczeniu opublikowanym przez Polski Himalaizm Zimowy 2016 – 2020 im. Artura Hajzera lekarz Robert Szymczak szczegółowo opisał powody podjęcia tej decyzji:

1. Brak możliwości zrealizowania pierwotnego planu akcji ratunkowej, który dawał szansę na ratunek obu himalaistów.

Pierwotnie helikopter miał dolecieć na wysokość 6500 metrów i zapewnić Revol bezpośrednią ewakuację, a następnie przetransportować na tę samą wysokość czwórkę polskich himalaistów z ekipy ratunkowej. Z tej wysokości Polacy mieli ruszyć po Mackiewicza, który był na wysokości około 7400 metrów, udzielić mu pomocny, znieść go na wysokość 6500 metrów i ewakuować śmigłowcem.

Aby plan się powiódł spełnione musiały być następujące warunki:

– lądowanie śmigłowca na wysokości około 6500 metrów w okolicach III obozu (pilot zdecydował, że to niewykonalne)

– szybkie zlokalizowanie Elisabeth Revol

– bezpieczne i szybkie pokonanie prawie 1000 metrów w celu odnalezienia Tomasza Mackiewicza

– sprawne zniesienie Mackiewicza na wysokość 6500 metrów bez zagrożenia życia dla niego i ekipy ratunkowej

– odpowiednie warunki pogodowe (prognozy były fatalne)

– realna szanse na to, że Mackiewicz będzie żył w momencie dotarcia do niego ekipy ratunkowej (Revol tuż po spotkaniu z ekipą ratunkową przyznała, że Mackiewicz nie może sam się poruszać, nie widzi, ma problemy z oddychaniem, a z jego ust leci krew)

– Brak możliwości wylądowania śmigłowca na wysokości 6500 m 27 stycznia 2018 r. był głównym powodem braku możliwości zrealizowania powyższego planu dającego szansę na ratunek obu himalaistów. Jakkolwiek, gdyby śmigłowiec jednak wylądował na 6500 m, przetransportował Elisabeth Revol oraz pozostawił himalaistów ekipy ratunkowej na 6500 m, realizacja powyższego planu również nie byłaby możliwa ze względu na prognozowane załamanie pogody. Przebywanie na wysokościach powyżej 6500 m w prognozowanych warunkach pogodowych zagrażałoby bezpośrednio życiu ekipy ratunkowej – tłumaczy Szymański.

2. Brak możliwości zrealizowania jakiegokolwiek alternatywnego planu, który dawałby szansę na ratunek dwójki himalaistów.

Alternatywny plan nie wchodził w grę ze względu na brak możliwości lądowania śmigłowca i fatalne warunki pogodowe, natomiast pozostanie ekipy ratunkowej na tej wysokości nie dawałoby praktycznie żadnych szans na przeżycie odnalezionej Elisabeth Revol.

Robert Szymczak podsumowuje, że 27 stycznia 2018 roku, po dotarciu Adama Bieleckiego i Denisa Urubki do Elisabeth Revol, możliwości transportowe, prognozowane warunki pogodowe, zasoby ludzkie zaangażowane w akcję ratunkową oraz przewidywane zagrożenie dla zdrowia i życia himalaistów ekipy ratunkowej dawały szansę na uratowanie tylko jednego himalaisty - Elisabeth Revol. Utrzymuje, że już samo uratowanie Francuzki było zadaniem bardzo trudnym i niebezpiecznym, a kontynuowanie akcji po Tomasza Mackiewicza byłoby błędem, ponieważ wymagałoby od Elisabeth Revol samodzielnego zejścia z góry, narażałoby ekipę ratunkową na bezpośrednie zagrożenie życia podczas akcji w załamaniu pogody oraz – z punktu widzenia medycznego – dawałoby i tak znikome szanse na dotarcie do żywego Tomasza Mackiewicza.

Wznawianie akcji ratunkowej nie ma sensu

Teraz mija tydzień od momentu, kiedy Tomasz Mackiewicz ostatni raz widziany był przez Elisabeth Revol. Przebywał wtedy na wysokości 7280 m, w szczelinie lodowca, miał wtedy zaburzenia świadomości, nie był w stanie samodzielnie schodzić. Z medycznego punktu widzenia nie jest prawdopodobne, by jeszcze żył. Prawdopodobnie zmarł w wyniku deterioracji wysokościowej – wycieńczenia wysokością, na co składają się przede wszystkim niedotlenienie wysokościowe, wychłodzenie organizmu oraz odwodnienie.

Wobec powyższego organizowanie ponownej akcji ratunkowej nie ma racji bytu i byłoby niepotrzebnym i nieuzasadnionym narażaniem członków ekipy ratunkowej na zagrożenia zdrowia i życia związane z pobytem na wysokościach ekstremalnych w sezonie zimowym. Prowadzenie akcji poszukiwawczej przy wykorzystaniu zasobów ludzkich na górze również nie jest w tym momencie uzasadnione.

Źródło: Radio Zet / polskihimalaizmzimowy.pl
Czytaj także