"Odszedł Ktoś Wielki". Mowa pogrzebowa prof. Cenckiewicza na odejście Sebastiana Rybarczyka

"Odszedł Ktoś Wielki". Mowa pogrzebowa prof. Cenckiewicza na odejście Sebastiana Rybarczyka

Dodano: 
Sebastian Rybarczyk
Sebastian RybarczykŹródło:Forum / Grażyna Myślińska
Na cmentarzu katolickim pw. św. Anny na Zarzewie w Łodzi odbyły się uroczystości pogrzebowe śp. Sebastiana Rybarczyka. "Odszedł przedwcześnie człowiek, którego prawdziwie kochałem. Odszedł Sebastian, wobec którego nie jestem w stanie wypowiedzieć nawet tych ostatnich słów. Odszedł Ktoś Wielki, kto skrywał się w niedoskonałej skorupie człowieczeństwa" – mówił dziś prof. Sławomir Cenckiewicz.

Sebastian Rybarczyk zmarł nagle 29 stycznia w Łodzi. Był dziennikarzem i publicystą specjalizującym się w historii służb specjalnych. Publikował m.in.: w "Więzi", "Rzeczpospolitej", "Liberte", "Uważam Rze', "Uważam Rze Historia", "Focus Historia" i "Do Rzeczy". W czasach PRL angażował się w działalność antykomunistyczną. Od 2017 roku na antenie Polskiego Radia 24 Sebastian Rybarczyk prowadził audycję Stacja Deszyfrująca poświęconą działalności tajnych służb.

Przedstawiamy w całości mowę pogrzebową, którą wygłosił dziś prof. Sławomir Cenckiewicz.

Wielki polski pozytywista i pisarz Bolesław Prus pisał w „Lalce”, że „ludzkość składa się z gadów i tygrysów, między którymi ledwie jeden na całą gromadę znajdzie się człowiek”.

Miałem to szczęście w życiu, że i ja znalazłem wśród „gadów i tygrysów” jednego wyjątkowego człowieka - Sebastiana Rybarczyka. Miarą jego wyjątkowości nie były pokończone szkoły i uniwersytety, bogactwo, kult zdrowia i ciała czy rola bawidamka.

O wyjątkowości jego osobowości świadczyła niespotykana u innych ludzi siła woli, która pozwoliła mu przełamać i pokonać przeciwności losu, które od najmłodszych lat go nie rozpieszczały.

Wiem w jak ciężkich warunkach się wychowywał - zbyt wcześnie osierocony przez rodziców i w gruncie rzeczy bezdomny. Wiem, jak marnym kapitałem ludzkim i materialnym dysponował na starcie do dorosłego życia. Wszystkie te ograniczenia pokonał siłą charakteru i pracy nad sobą! Był samoukiem! Bardzo dzielny, błyskotliwie inteligentny, spragniony wiedzy, wrażliwy, przywiązany do przyjaźni i żelaznych zasad koleżeńskich, z charakterystycznym sarkastycznym poczuciem humorem, ale i po ludzku postrzelony.

Postrzelony, bo żaden z nas w takich warunkach, by nie zawalczył o życie tak jak Sebastian. A na pewno by nie wytrwał!

Były dwie charakterystyczne cechy wyróżniające Sebastiana od innych ludzi: wspomniana już siła woli oraz idealizm. Dzięki tym cechom był wyjątkowy.

Siła woli i praca nad sobą pozwoliły mu poskromić ciężkie życiowe przeszkody i rafy: osobiste tragedie i choroby, które do ostatnich dni traktował lekceważąco, jakby kiedyś same miały od niego odejść.

Idealizm z kolei zaprowadził go do umiłowania Ojczyzny, której w gruncie rzeczy poświęcił cały swój żywot - od konspiracji młodzieżowej i niepodległościowej lat 80., aż po książki, artykuły, odczyty i społeczną pracę u boku Posła Tomasza Rzymkowskiego.

Ta miłość do Polski nie była tandetna, płytka, bezrefleksyjna, bezkrytyczna, patriotycznie gadżeciarska, wygodnicka czy interesowna. Była w całości czymś zupełnie przeciwnym. Doświadczonym, przepracowanym i przemyślanym. Okupionym najbardziej osobistym świadectwem, walką (także z samym sobą) i ofiarą życia. To właśnie sytuuje Sebastiana wśród największych.

Ów idealizm z kolei wyzwolił w nim cały szereg wyjątkowych cech z których największe to: odwaga głoszenia poglądów bez liczenia się ze skutkami oraz wierność wobec Polski, zasad i ludzi, którzy go tak często przecież zawodzili i zdradzali...

Patrząc z perspektywy trumny, wokół której dzisiaj się gromadzimy, myślę sobie, że Pan Bóg nieprzypadkowo tchnął w 1970 r. Rodziców naszego Przyjaciela, by obarczyli go imieniem „Sebastian”. Przy całej różnicy, ten starożytny święty, męczennik i patron odcisnął na życiu Sebastiana niemałe piętno.

Za wyznawanie nauki Chrystusa św. Sebastian został skazany na śmierć, przywiązany do słupa i przeszyty gradem strzał. Był osamotniony w swojej męce, ale nie skonał. Kiedy zbliżyła się do niego niewiasta, by go zdjąć z drzewa i pochować, zauważyła oznaki życia, przygarnęła i doprowadziła do zdrowia. Dzięki niezwykłej miłości i poświęceniu tej kobiety św. Sebastian wyzdrowiał, stanął na nogi i udał się do cesarza, wobec którego wyznał swą wiarę i zarzucił barbarzyństwo w stosunku do chrześcijan. Dopiero później został zatłuczony pałkami na śmierć, ciało męczennika wrzucono do miejskich kanałów.

No właśnie! Nawet największe poświęcenie i ideowa wierność potrzebują wsparcia i miłości drugiego człowieka. To wszystko umęczonemu życiem, chorobami i ciągłą walką dała świętej pamięci Sebastianowi jego żona Sylwia. Gdyby nie Ona, Sebastian zostałby na tym symbolicznym drzewie przeszyty strzałami lub w miejskich kanale. Nikt nie dał mu tyle radości w życiu co Sylwia i owoc ich wspólnej najpierwszej miłości - córka Karolina.

Odszedł przedwcześnie człowiek, którego prawdziwie kochałem. Odszedł Sebastian, wobec którego nie jestem w stanie wypowiedzieć nawet tych ostatnich słów. Odszedł Ktoś Wielki, kto skrywał się w niedoskonałej skorupie człowieczeństwa. Odszedł...

To chyba właśnie o Nim pisał jego ulubiony Wieszcz - Zbigniew Herbert w „Elegii na odejście pióra atramentu lampy”:

„trawiłem lata by poznać prostackie tryby historii
monotonną procesję i nierówną walkę
zbirów na czele ogłupiałych tłumów
przeciw garstce prawych i rozumnych

zostało mi niewiele
bardzo mało

przedmioty
i współczucie

lekkomyślnie opuszczamy ogrody dzieciństwa ogrody rzeczy
roniąc w ucieczce manuskrypty lampki oliwne godność pióra
taka jest nasza złudna podróż na krawędzi nicości

wybacz moją niewdzięczność pióro z archaiczną stalówką
i ty kałamarzu – tyle jeszcze było w tobie dobrych myśli
wybacz lampo naftowa – dogasasz we wspomnieniach jak
opuszczony obóz

zapłaciłem za zdradę
lecz wtedy nie wiedziałem
że odchodzicie na zawsze

i że będzie
ciemno”.

Łódź, 6 II 2018 r.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także