Karol Kaźmierczak
Miarą tego, jak bardzo historyczne traumy i wynikające z nich emocje rządzą u nas myśleniem zadeklarowanych prawicowców o stosunkach międzynarodowych, jest istna sinusoida ocen serwowanych przez nich pod adresem premiera Węgier. Jeszcze półtora roku temu Viktor Orbán dla polskiej centroprawicy był niemal idolem ucieleśniającym wszystko to, co sama by chciała zrealizować w Polsce. Jarosław Kaczyński mówił o „drugim Budapeszcie w Warszawie”. Tomasz Sakiewicz wraz z Klubami „Gazety Polskiej” organizował wielotysięczne pielgrzymki nad Dunaj, sama gazeta uhonorowała Orbána swoim tytułem Człowiek Roku 2013. Igor Janke poświęcił Orbánowi biografię pod znamiennym tytułem „Napastnik” wydaną w 2012 r. Wiosną zeszłego roku Janke stwierdził, że z chęcią dopisałby do niej nowy krytyczny rozdział. Co się stało? (…)
Ostrożne i zrównoważone stanowisko Budapesztu w sprawie wojny na Ukrainie jest kwestią wtórną, rachowaną właśnie w kontekście relacji z Rosją. Moskwa stała się przydatnym punktem podparcia do walki o upodmiotowienie Węgier – której cele i metody są kwestionowane bynajmniej nie przez Władimira Putina. Inna sprawa, że Moskwa nie jest jedynym lewarkiem międzynarodowej pozycji Węgier, gdyż równocześnie zintensyfikowaniu uległy ich relacje z Turcją i Azerbejdżanem, krajami kluczowymi dla bezpieczeństwa energetycznego kraju. (…)