Stanisław Gawłowski został dziś w Sejmie zapytany, cz CBA powinno zostać zlikwidowane. Mówiąc o swoich doświadczeniach z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym, polityk PO powiedział, że sięgają one lat 80., tylko wtedy nazywało się ono Służbą Bezpieczeństwa.
– Niczym się nie różnią. Dokładnie niczym – ocenił. Jak tłumaczył, służby te tak samo się zachowują, są tak samo aroganckie i tak samo nie potrafią uszanować rodziny w domu. – Jeżeli w państwie jest potrzebna instytucja, która ściga korupcję to nie taka, która jest policją polityczną – mówił.
Lata 80. to jednak nie jedyne doświadczenie posła PO ze służbami. CBA prowadziło w ubiegłym roku czynności w jego domu. Miały one związek z pięcioma zarzutami, które prokuratura chce mu postawić: Trzy korupcyjne oraz ujawnienie tajemnicy państwowej i plagiat pracy doktorskiej. Pierwszy z zarzutów dotyczy przyjęcia przez Gawłowskiego jako łapówki dwóch zegarków marki Tag Heuer model Carrera 1.
"Obszerny i skrupulatnie zgromadzony materiał dowodowy wskazuje na to, że w związku z pełnioną w rządach PO-PSL funkcją Sekretarza Stanu w Ministerstwie Środowiska poseł Stanisław Gawłowski przyjął jako łapówki co najmniej 175 tysięcy złotych w gotówce, a także dwa zegarki o łącznej wartości prawie 26 tysięcy złotych. Zarzuty, które prokuratura zamierza ogłosić posłowi, dotyczą również nakłaniania do wręczenia łapówki w wysokości co najmniej 200 tysięcy złotych oraz ujawnienia informacji niejawnej i plagiatu pracy doktorskiej" – informowała wówczas Prokuratura Krajowa.
Czytaj też:
Co zrobić, gdy przyjdzie po ciebie CBA? Posłowie PO przeszli specjalne szkolenieCzytaj też:
CBA w mieszkaniu Stanisława Gawłowskiego. Poseł PO ma usłyszeć pięć zarzutów