Gmyz: Tak długo, jak Putin zasiada na Kremlu, nie poznamy prawdy o Smoleńsku

Gmyz: Tak długo, jak Putin zasiada na Kremlu, nie poznamy prawdy o Smoleńsku

Dodano: 
Cezary Gmyz
Cezary GmyzŹródło:PAP / Arek Markowicz
- Znamy pewne wyjątki, jeśli chodzi o prawdę o Smoleńsku, jednak nie udało nam się tej układanki poukładać w spójną całość. (...) Rosjanie robią wszystko, żebyśmy tej prawdy nie poznali - tłumaczył na antenie RDC Cezary Gmyz.

– Nie waham się stwierdzić, że to była współpraca Rosjan z Polakami przeciwko polskiemu prezydentowi. Jednak, mówiąc o katastrofie smoleńskiej, nigdy nie użyłem słowa zamach, ponieważ, choć poszlaki wskazują na świadome działanie, to klucz do rozwiązania tej tragedii jest w Moskwie, a tak długo, jak na Kremlu zasiada Władimir Władimirowicz Putin myślę, że pełnej prawdy nie poznamy – ocenił Gmyz, w rozmowie z dziennikarzem Wiadomości TVP i red. nacz. portalu dorzeczy.pl Antonim Trzmielem.

Mówiąc o osobach, które powinny odpowiedzieć za zaniedbania podczas organizacji wizyty śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku Cezary Gmyz wspomniał postać Tomasza Turowskiego.

– Tomasz Turowski to jedna z absolutnie najciekawszych postaci służb specjalnych XX wieku. W 1974 roku zwerbowany do współpracy z Departamentem I, a następnie przekwalifikowany na tzw. nielegała, człowiek, który na polecenie służb odgrywał rolę nowicjusza w zakonie jezuitów. (...) Był człowiekiem, który w PRL szpiegował Jana Pawła II, polską opozycję, ale też partie sojusznicze PZPR czyli Stronnictwo Demokratyczne, zajmował się też działalnością wydawniczą – przypominał.

– Turowski wrócił do MSZ tuż przed katastrofą smoleńską, jako kierownik kluczowego wydziału politycznego i z tytułem ambasadora wyjechał do Rosji. Jednym z oficjalnych zadań, które miał wykonywać było przygotowanie dwóch wizyt: 7 kwietnia Donalda Tuska w Katyniu i 10 kwietnia prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ale też wśród zadań było zlecenie utrzymywania kontaktów z cerkwią prawosławną. Można się domyślać, że wykonywał zadania wywiadowcze, już nie jako funkcjonariusz, ale tajny współpracownik służb – podkreślał Gmyz. Dopytywany, czy Rosjanie mogli nie wiedzieć, kim jest Tomasz Turowski, odparł zdecydowanie, że to niemożliwe.

– Z moich, nieopublikowanych jeszcze, informacji wynika, że Tomasz Turowski był przedmiotem zainteresowania kontrwywiadu z powodu podejrzanego kontaktu z oficerem Służby Wnieszniej Razwiedki – poinformował. – Były podejrzenia, że Turowski zdradził Polskę, ale ta sprawa w dziwny sposób została skręcona – dodawał.

– Poziom bezpieczeństwa wizyty Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku był naprawdę niski, nawet w zakłamanym raporcie Jerzego Millera można znaleźć w przypisach ciekawe fakty dotyczące tego obszaru. (...) Gdyby sobie wyobrazić jakiekolwiek państwo, które w ten sposób zabezpiecza tak głowę państwa, to trudno takie znaleźć. To już podstawa do postawienia zarzutów, ale do tego nie doszło. (...) Tomasza Turowskiego nie udało się posadzić na ławie oskarżonych ponieważ dziwnym trafem podczas wyjazdu do Moskwy nie miał formalnie sformułowanego zakresu obowiązków – zaznaczał.

Czytaj też:
Z Trzmielem o katastrofie smoleńskiej w RDC. W południe rozmowa z prezydentem
Czytaj też:
Ks. Małkowski: Jestem przekonany, że to był zamach. Pan Bóg osądzi zbrodniarzy
Czytaj też:
Prezydent: Lech Kaczyński był niewygodny dla wszystkich, którzy chcieli słabej Polski

Źródło: Polskie Radio RDC / dorzeczy.pl
Czytaj także