Monika Jaruzelska zdecydowała się na szczere wyznanie na temat swojego ojca. W rozmowie z magazynem córka komunistycznego generała podkreśliła, że bardzo bała się jego śmierci, a była jej ona anonsowana na dwa lata wcześniej, kiedy dziennikarze dzwonili do niej i pytali, czy to prawda że nie żyje.
– Tak więc byłam na tę śmierć przygotowana, a jednocześnie się jej bardzo bałam – dodała.
Przyznając, że czuła ogromny strach związany z pogrzebem i tym, co może się na nim wydarzyć, stwierdziła że po śmierci ojca odczuła również ulgę. – Kiedy ojciec zmarł, to poza oczywistym bólem poczułam ulgę, że drugi raz już to się nie stanie. Że przez to przeszłam, już nie przychodzą pod dom, nie krzyczą "Precz z komuną" – tłumaczyła. – W ogóle te sprawy związane ze stanem wojennym powoli odchodzą do lamusa: już nie ma tego człowieka, idziemy dalej, i w związku z tym ja też już nie muszę ciągle usprawiedliwiać siebie i ojca. Ale okazało się to bardzo złudne – dodawała.
Czytaj też:
"Proszę zdegradować mojego ojca". Jaruzelska apeluje do prezydenta