W poniedziałek po południu w Jerozolimie doszło do oficjalnego otwarcia przeniesionej z Tel Awiwu ambasady. Według Palestyńczyków to oznaka "okupacji", na którą nie mogą się zgodzić. "Uczestnicy zamieszek rzucają koktajlami Mołotowa i ładunkami wybuchowymi w kierunku ogrodzenia bezpieczeństwa i w kierunku żołnierzy, a także palą opony, rzucają kamieniami i płonącymi przedmiotami, by podpalić terytorium Izraela i ranić żołnierzy" – napisano w oficjalnym oświadczeniu armii Izraela.
Minister Erdan stwierdził, że za protesty nie odpowiadają niewinni cywile, tylko Hamas – palestyńska organizacja terrorystyczna. Polityk podkreślił, że cała odpowiedzialność za zamieszki spoczywa na przywódcach organizacji, którzy "z gniewem nazistów, przelewali bez końca krew, by wymazać z pamięci ludzi ich własne niepowodzenia w zarządzaniu Strefą Gazy".
Minister podkreślił, że Izrael nie chce eskalować konfliktu. "Liczba zabitych niczego nie wskazuje – tak jak liczba nazistów, którzy zginęli w wojnie światowej, nie czyni z nazizmu czegoś, co można wyjaśnić lub zrozumieć” – napisał polityk.
Kontrowersyjna decyzja Trumpa
Swoją decyzję o uznaniu przez USA Jerozolimy za stolicę państwa żydowskiego Trump ogłosił 6 grudnia 2017 roku.Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych przyjęło uchwałę domagającą się anulowania tej decyzji. Z kolei skupiająca 57 państw Organizacja Współpracy Islamskiej oświadczyła, że uznanie przez USA Jerozolimy za stolicę Izraela oznacza "jawną agresję".