Prowokacja dziennikarska: Wymyślony ekspert z łatwością zdobywał niejawne informacje

Prowokacja dziennikarska: Wymyślony ekspert z łatwością zdobywał niejawne informacje

Dodano: 
Twitter Piotra Niewiechowicza
Twitter Piotra NiewiechowiczaŹródło:Twitter
Wystarczyło kilka godzin i media społecznościowe, aby stworzyć "eksperta ds. energetyki". Nieistniejącego. Prowokacja dziennikarska portalu Energetyka24.com pokazała, jak łatwo uzyskać informacje niejawne, obnażając przy tym słabość państwa.

"My, redaktorzy serwisu Energetyka24, poszliśmy o krok dalej: stworzyliśmy fikcyjnego eksperta, któremu udało się wejść w tok branżowej debaty, pozyskiwać wrażliwe dla spółek energetycznych informacje z otoczenia jednego z ministrów, a nawet opublikować tekst na jednym z największych portali biznesowych w Polsce. Zrobiliśmy to wszystko – używając wyłącznie konta na Twitterze i skrzynki mailowej – żeby przekonać się, jak czujni są dziennikarze, politycy i eksperci. Efekty okazały się szokujące i obnażyły słabość polskiego państwa, nieskutecznego wobec mechanizmów wojny informacyjnej" – tak o swojej akcji piszą dwaj dziennikarze portalu Energetyka24.com. Za dziennikarską prowokacją stoją Piotr Maciążek oraz Jakub Wiech.

Kim jest Piotr Niewiechowicz? Specjalistą ds. rynku ropy i gazu. Na pierwszy rzut oka, jego profil na Twitterze ukazuje człowieka kompetentnego i godnego zaufania. Problem jednak w tym, że wystarczyło stworzyć wiarygodnie wyglądające konto na portalu społecznościowym oraz założyć adres mailowy, aby uzyskać dostęp do wielu informacji, w tym tych niejawnych.

Szybki sukces Niewiechowicza

"Działając tylko za pośrednictwem konta na serwisie Twitter i skrzynki mailowej, nasz ekspert był w stanie zdobyć wrażliwe i niepubliczne informacje dotyczące jednej z najważniejszych inwestycji w historii Polski, opublikować kompletnie niemerytoryczny tekst, otworzyć sobie możliwość przekazania jednemu z liderów opozycji manipulacyjnych materiałów oraz nawiązać kontakty z wieloma przedstawicielami branży energetycznej" – opisują swoją prowokację Maciążek oraz Wiech.

Bardzo szybko Piotr Niewiechowicz nawiązał kontakty z politykami – zarówno koalicji, jak i opozycji. Na Twitterze sam odezwał się do niego członek zespołu Piotra Naimskiego, pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. Osoba ta przekazała nieistniejącemu ekspertowi wrażliwe informacje dot. jednego z najważniejszy projektów energetycznych rządu, gazociągu Baltic Pipe. Autorzy prowokacji nie ujawniają poznanych szczegółów "ze względu na interes państwa". Nie podają także nazwisk ofiar prowokacji.

Nabrali się nie tylko politycy

Co więcej, ofiarami prowokacji padli także inni dziennikarze. "(...) Przygotowaliśmy tekst dotyczący możliwego wpływu morświna na budowę gazociągu Baltic Pipe. Informacje w nim zawarte były wątpliwe pod względem merytorycznym i względnie łatwe do weryfikacji dla dziennikarza branżowego. W ramach „zarzucania przynęty”, na twitterowym koncie Piotra Niewiechowicza opublikowaliśmy tweety, w których informował on, że poszukuje miejsca do publikowania swoich artykułów, a po drugie, że wkrótce jedna z organizacji ekologicznych rozpocznie kampanię informacyjną dotyczącą zagrożeń, jakie niesie dla morświnów Baltic Pipe. Następnie, napisaliśmy do redaktora naczelnego jednego z największych portali biznesowych w Polsce z pytaniem, czy zgodziłby się opublikować tekst na ten temat łamach swojego serwisu" – czytamy opis sytuacji.

Ów redaktor naczelny odpisał, że tekst jest bardzo dobry i potwierdził chęć jego publikacji na swoim portalu.

Wycieczka do Sejmu

To jednak nie koniec prowokacji. "W końcowym etapie projektu postanowiliśmy sprawdzić czy nasz wymyślony ekspert może uzyskać wpływ na życie polityczne w kraju. Rozesłaliśmy do kilku polityków kiepskiej jakości tekst charakteryzujący się dużą liczbą nieścisłości. Z racji tego, że zdecydowaliśmy się zakończyć projekt i jak najszybciej opublikować jego wyniki, nie przykładaliśmy zbyt dużej wagi do tej kwestii. Na naszą korespondencję odpowiedział… jeden z liderów opozycji. Podziękował on za przesłane materiały, zaznaczył, że chciałby „wykorzystać ekspercką energetyczną wiedzę pana Piotra Niewiechowicza do merytorycznej współpracy” i zapewnił, że wkrótce możemy liczyć na kontakt od jego asystenta.

Kontakt faktycznie nastąpił. Po paru dniach otrzymaliśmy… maila od asystenta polityka, który poprosił o szczegółowe opisanie sprawy, którą poruszyliśmy w pierwszej wiadomości". Autorzy prowokacji stwierdzają, że gdyby inicjatorem był np. obcy wywiad, z łatwością mógłby w ten sposób wprowadzić do obiegu parlamentarnego nieprawdziwe informacje.

Kokluzje

Piotr Maciążek oraz Jakub Wiech zauważają: politycy i eksperci nie mają do końca świadomości, że jesteśmy – dobrowolnie lub bez własnej woli – uczestnikami wojny informacyjnej. "Wojna informacyjna całkowicie odbiega od potocznego rozumienia tego pojęcia – podczas niej karabiny, czołgi i rakiety są zastępowane tweetami, propagandowymi wrzutkami i fake newsami. Jednak myli się ten, który uważa, że bezkrwawość konfliktu przekłada się na jego mniejszą wagę. Wojny informacyjne wpływają na naszą rzeczywistość w nie mniejszym stopniu niż te konwencjonalne, niejednokrotnie przesuwają słupki graniczne, decydują o miliardowych zyskach lub stratach, a przede wszystkim – o ludzkim życiu" – wskazują autorzy prowokacji.

Jak dodają, podstawy warsztatu dziennikarza, takie jak fact-checking, nie działają. Redaktorzy nie weryfikują przekazanych im informacji. Z kolei jeśli chodzi o administrację, to "politycy traktują zazwyczaj swoje gabinety polityczne jako zaplecze logistyczno-organizacyjne. Trafiają do nich młodzi ludzie, często z niewielkim doświadczeniem, którzy zwykli traktować taką pracę jako furtkę do wielkiej kariery politycznej. Przez swoje ambicje, brak merytorycznego przygotowania i młody wiek, są oni potencjalnym celem dla wywiadów obcych państw".

Źródło: Energetyka24.com, Gazeta.pl
Czytaj także