O sprawie pisze Andrzej Stankiewicz z portalu Onet.pl. Ryszard Petru nie był posłem zawodowym i oprócz polityki prowadził cały czas interesy. Teraz jednak stracił wieloletnie źródła utrzymania.
Petru od kilku lat współpracował z jedną z dużych kancelarii prawniczych. Jednak kilkanaście dni temu do jej siedziby wkroczyła skarbówka żądając dostępu jedynie do tych faktur, które podpisywał były lider Nowoczesnej. – W tej sytuacji poproszono mnie, żebym w czerwcu wystawił ostatnią fakturę – zdradza polityk Onetowi.
Petru ponadto zasiadał w radzie nadzorczej popularnej firmy Vistula. Jednakże OFE PZU, jeden z udziałowców, zaproponował "odpolitycznienie" firmy. W efekcie Petru nie został wyznaczony na kolejną kadencję.
Ofiara polowania?
Politykiem zainteresowało się również Centralne Biuro Antykorupcyjne, które dotarło do dawnego zdjęcia, na którym obok Petru widać mężczyznę, którym są zainteresowane służby. Lider Liberalno-Solidarnych twierdzi, że nie zna tego człowieka, a cała sprawa jest elementem polowania. Petru jest bowiem przekonany, że jego problemy są wynikiem skoordynowanych działań, które podjęto, gdyż on... ogłosił, że ma zamiar założyć nową partię.
Z powodu problemów finansowych Petru złożył wniosek do marszałka Sejmu, by uzyskać status posła zawodowego. Od teraz będzie otrzymywał regularną pensję, jak inni parlamentarzyści.
Czytaj też:
Katarzyna Lubnauer: Petru pożytecznym idiotą PiS-uCzytaj też:
Dług Nowoczesnej? Petru: Jeśli chcą, niech spłacają