Jak to możliwe, że profesor Małgorzata Gersdorf 4 lipca wyjechała na urlop tylko po to, żeby niespełna dwa tygodnie wrócić i ogłosić, że dalej jest pierwszym prezesem Sądu Najwyższego? Jak mogła jednocześnie walczyć o demokrację i pluskać się w jeziorze, odpoczywając? Czy działania opozycji można nazwać inaczej niż groteskowymi? Dlaczego najbardziej zradykalizowani aktywiści nie dostrzegają swojej śmieszności?
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.