Według gazety wystawa ewidentnie promuje postać dyktatora: „Co prawda pod malowidłem widnieje podpis, że Bierut „dziś postrzegany jest jako symbol czasów żelaznej kurtyny i stalinowskiego terroru”, jednak słowa „dziś” i „postrzegany” są tu zgrabnym trikiem językowym, mającym na celu rozmycie oczywistych faktów ze zbrodniczego życiorysu dyktatora.
Zadziwiające jest również, że w całej placówce MW nie znajdziemy nawet wzmianki chociażby o Bitwie Warszawskiej, którą brytyjski dyplomata Edgar Vincent D’Abernon uznał za 18. najważniejszą bitwę rozstrzygającą o losach świata” – czytamy w „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Dziennik zauważa, że dyrektorem placówki jest Ewa Nekanda-Trepka, była Stołeczna Konserwator Zabytków. Osoba blisko związana z prezydent Warszawy Hanną Gronkiewicz-Waltz. To Nekanda-Trepka sprzeciwiała się postawieniu pomnika ofiar tragedii smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu. Z dziennikarzami nie chciała rozmawiać na temat ekspozycji w Muzeum Warszawy.
Warto przypomnieć, że Bolesław Bierut był agentem NKWD. Szefem Krajowej Rady Narodowej, po sfałszowanych wyborach prezydentem Polski. Czas jego rządów to krwawy terror, mordowanie żołnierzy niepodległościowego podziemia. Także mordy, grabieże i gwałty na ludności cywilnej, dokonywane przez żołnierzy sowieckich, pomagających w utrwaleniu zbrodniczego reżimu. Sposób, w jaki odbudowano stolicę, zdaniem wielu varsavianistów zabił przedwojennego ducha Warszawy. Czas rządów Bieruta to też okres nędzy polskiego społeczeństwa. Władzom muzeum można jedynie pogratulować promocji tego typu postaci.
Czytaj też:
„Usunąć Bieruta z Muzeum Warszawy”. Protest w stolicy
Czytaj też:
Skazany na śmierć za Bieruta, w grudniu '81 znów poszedł na wojnę z komuną