„Ukraińcy hodują polskiego Sencowa”
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

„Ukraińcy hodują polskiego Sencowa”

Dodano: 
Oleg Sencow
Oleg Sencow Źródło: AP/East News
JAK NAS PISZĄ NA WSCHODZIE I I Rosyjskie media rozpisują się o kolejnych napięciach pomiędzy Warszawą a Kijowem. Zdaniem Siergieja Pawlenki to „starcie dwóch nacjonalizmów”.

Konflikt polsko-ukraiński analizuje Pawlenko na łamach portalu Funduszu Kultury Strategicznej. Przytacza wypowiedź ambasadora Andrija Deszczyci, który stwierdził, że działają w Polsce „ciemne siły”, które wykorzystują przeszłość historyczną we własnych politycznych celach. Oczywiście, przeciwko Ukrainie. „Polskim Sencowem” nazwany został Grzegorz Kuprianowicz, historyk, działacz mniejszości ukraińskiej w Polsce. Kuprianowicz nazwał mord w Sahryniu „zbrodnią przeciwko ludzkości”. Tę wypowiedź wojewoda lubelski zgłosił do prokuratury. Kuprianowicz został też usunięty z Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Do ukraińskiego reżysera, więzionego w Rosji, porównał go przewodniczący administracji obwodu lwowskiego, Ołeh Syniutka. Pawlenko opisuje szczegółowo „sprawę Kuprianowicza”. Kreśląc przy okazji sylwetkę wojewody lubelskiego Przemysława Czarnka, stwierdza: „Do niedawna Ukraińcom jego nazwisko nic nie mówiło. Ale to właśnie on może stać się uosobieniem „ciemnych sił”, o których mówił Deszczycia: w końcu podstawą poglądów politycznych Czarnka jest „walka z banderyzmem””.

Zdaniem Pawlenki, Ukraińcy są gotowi, by z Kuprianowicza zrobić „polskiego Sencowa”, a zatem umiędzynarodowić jego sprawę i przedstawić ją jako dowód na wymierzone w ukraińskiego działacza represje polityczne. „Są już przygotowane banery i plakaty o treści „Kuprianowicz – jesteśmy z tobą!”, odbyły się (nieliczne) akcje protestacyjne w jego obronie w Grecji i Portugalii. (...) grupa aktywistów, podczas pieszej wycieczki do jednego z karpackich bunkrów UPA, zabrała ze sobą, oprócz flag ukraińskich, również transparenty z wyrazami wsparcia dla Kuprianowicza. Kampania propagandowa, związana z jego nazwiskiem, nabiera tempa. Teraz trzeba tylko, żeby Kuprianowicz trafił do polskiego więzienia” – pisze Pawlenko. Rosyjski dziennikarz dodaje też: „Kuprianowicz żali się, ze Ukraińcy w Polsce są przestraszeni i ukrywają swoje pochodzenie narodowe. Nie można powiedzieć, że wyolbrzymia problem: pod koniec sierpnia, w ciągu tygodnia doszło w Polsce do dwóch ataków na imigrantów z Ukrainy”. Pawlenko dostrzega też symboliczną zmianę w relacjach pomiędzy Warszawą a Kijowem: w tym roku z okazji święta niepodległości Ukrainy Andrzej Duda ograniczył się do wysłania życzeń Poroszence, podczas gdy jeszcze dwa lata temu gościł na kijowskiej defiladzie. Rosyjski dziennikarz odnotowuje również zmianę tonu w polskich mediach odnośnie południowo-wschodniego sąsiada. Jak zauważa, nad Wisłą dominuje przekonanie, że relacje obu krajów polepszą się dopiero wówczas, gdy Ukraina „wyleczy się” z nacjonalizmu. Jednak zdaniem Pawlenki tego warunku nie da się spełnić, dopóki nad Dnieprem rządzi „reżim neobanderowski”. „Również Polsce nie uda się wyleczyć z kompleksu „panów” w stosunku do Ukrainy” – pisze. Kreśli więc typową dla rosyjskiej narracji opozycję: „banderowska” Ukraina versus „pańska” Polska. Z tej perspektywy porozumienie pomiędzy Kijowem a Warszawą jest – ku uciesze Rosji – fundamentalnie niemożliwe. „W październiku-grudniu Polska będzie świętować stulecie niepodległości oraz podboju zachodnich ziem Ukrainy i Białorusi.

Niewygodnych dla Ukrainy wiadomości ze strony „sojuszniczej” Polski będzie więc napływać coraz więcej. Starcie dwóch nacjonalizmów trwa dalej” – konkluduje Pawlenko. Teza o podboju Ukrainy i Białorusi przez Polskę jest paradoksalnie wygodna zarówno dla Moskwy, jak i dla Kijowa oraz Mińska. Rosjanie mogą za jej pomocą usprawiedliwić agresję 17 września 1939 r., określając ją mianem „pochodu wyzwoleńczego”. Zagarnięte wówczas Polsce ziemie zostały włączone do Ukraińskiej i Białoruskiej Republik Sowieckich. A po upadku ZSRS znalazły się w granicach niepodległych Ukrainy i Białorusi. Z tej perspektywy, chcąc nie chcąc, rosyjska propaganda historyczna, przedstawiająca II RP w czarnym świetle, jako agresywne imperium, może trafić w Kijowie i w Mińsku na podatny grunt. Szczególnie, że dziesięć dni przez setną rocznicą odzyskania niepodległości będziemy świętować setną rocznicę wybuchu walk o Lwów…

Źródło: DoRzeczy
Czytaj także