Mam wiele pożarów do ugaszenia
  • Katarzyna PinkoszAutor:Katarzyna Pinkosz

Mam wiele pożarów do ugaszenia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Z Konstantym Radziwiłłem, ministrem zdrowia rozmawia Katarzyna Pinkosz

Katarzyna Pinkosz: Nie szkoda było panu porzucić prywatną praktykę lekarską? Łatwiej chyba być lekarzem niż ministrem?

Konstanty Radziwiłł: Rzeczywiście, pozostawienie praktyki lekarskiej nie było dla mnie łatwe zarówno emocjonalnie, jak i zawodowo. To była trudna decyzja. 

Przed laty działał pan w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów, potem w Naczelnej Radzie Lekarskiej…

W sprawy publiczne jestem zaangażowany od zawsze, to jest moja druga pasja, tuż po tej lekarskiej. Nie jest do końca tak, że człowiek całkowicie planuje swoje życie. W pewnym momencie pojawiła się możliwość przejścia od etapu doradzania oraz opiniowania do etapu podejmowania decyzji i postanowiłem stawić temu czoło. To naturalna kolej rzeczy. A działalność publiczną zawsze traktowałem jak służbę. Tę tutaj, w ministerstwie, też tak traktuję.

Poprzedni ministrowie zdrowia byli oceniani bardzo źle. Nie boi się pan, że podzieli ich los?

Strach lub lęk to nie jest coś, co mi towarzyszy w życiu. Nie powiem, żebym się bał, ale dostrzegam ryzyko. To bardzo trudny resort, a system ochrony zdrowia jest oceniany szczególnie surowo, oczekiwania są ogromne. Dlatego wiem, że nie będę miał żadnej taryfy ulgowej. Liczy się to, czy pacjenci mają dostęp do leczenia, czy muszą długo czekać w kolejkach do specjalistów, jak są traktowani w placówkach opieki zdrowotnej. Poprzeczka jest ustawiona bardzo wysoko.

Chce pan zmienić ochronę zdrowia w służbę zdrowia. Co to właściwie znaczy? 

Chciałbym, żeby było więcej odpowiedzialności państwa, a mniej samoregulacji, którą tworzy pieniądz na wolnym rynku. Bardzo chciałbym zmienić język, którym się posługujemy, tak żeby mówić o chorych, pacjentach, lekarzach, a nie o świadczeniobiorcach i świadczeniodawcach. Te słowa nie licują z godnością chorych, którym służymy. (...)

Cały wywiad dostępny jest w 1/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także