Iwan Groźny – wzór Stalina

Iwan Groźny – wzór Stalina

Dodano: 
Obraz Ilji Riepina "Car Iwan Groźny i jego syn Iwan 16 listopada 1581 roku"
Obraz Ilji Riepina "Car Iwan Groźny i jego syn Iwan 16 listopada 1581 roku" Źródło: Wikimedia Commons
Gdy czytam o tym carze, czasami trudno mi uwierzyć, że żył w XVI-wiecznej Rosji, a nie w Związku Sowieckim. On był tak podobny do bolszewickich przywódców! Ta sama mentalność, ta sama pogarda dla człowieka, to samo okrucieństwo. To oczywiście nie przypadek.

Wiktor Suworow

Każdy wielki przywódca ma swojego bohatera – innego wielkiego przywódcę z przeszłości, którego stawia sobie za wzór. Analizuje jego politykę, czyta poświęcone mu książki, stara się zachowywać tak, jak na jego miejscu zachowałby się jego idol. Modelowym przykładem jest Adolf Hitler i jego fascynacja Fryderykiem Wielkim, królem Prus.

Józef Stalin wybrał sobie inny wzór do naśladowania. Był nim właśnie Iwan IV zwany Groźnym. Miał na jego punkcie obsesję. W Związku Sowieckim „kultem jednostki” otoczono nie tylko towarzysza Stalina, ale także Iwana Groźnego. Nakręcono o nim film, wydawano w wysokich nakładach poświęcone mu książki. Stalin starał się go zaś naśladować.

Prowadził taką samą politykę wewnętrzną. Terroryzował swoich obywateli, mordował współpracowników, których uznawał za zagrożenie, wszędzie wietrzył spiski. Chłopstwo traktował jak niewolników. Prowadził również taką samą politykę zewnętrzną. Napadał na sąsiednie państwa, wyrzynał ich mieszkańców i zabierał im ich terytoria.

Ofiarą obu tyranów padła między innymi Polska.

Mało tego, tworzył nawet te same instytucje. NKWD było bowiem dokładną kopią opriczniny. Ta stworzona przez Iwana Groźnego instytucja miała za zadanie zdławienie wszelkich objawów oporu i opozycji. Jej członkowie – opricznicy – dokonywali straszliwych mordów, a opisy stosowanych przez nich tortur do dziś mrożą krew w żyłach.

Czytaj też:
Breżniew – leń na Kremlu

Opricznicy specjalizowali się również w masowych deportacjach. Czyż nie brzmi to znajomo? To przecież wypisz wymaluj chłopcy od Jeżowa i Berii.

Obaj panowie, Iwan Groźny i Stalin, zabili również swoich synów. W tym przypadku mamy jednak pewną różnicę. Car zamordował Iwana juniora w przypływie sadystycznego szału, jakiegoś morderczego amoku. Stalin zaś, gdy zabił – a właściwie poświęcił życie – Jakowa Dżugaszwilego miał rację. Wiem, że brzmi to okrutnie, ale akurat za tę decyzję należy mu się szacunek.

Przypomnę: Jakow był artylerzystą i podczas wojny z Niemcami dowodził baterią haubic. W 1941 r. dostał się do niewoli Wehrmachtu. Dwa lata później, po klęsce pod Stalingradem, Niemcy zaproponowali wymianę Jakowa na feldmarszałka Friedricha von Paulusa. Stalin odmówił, a jego syn wkrótce zginął w obozie w Sachsenhausen. Według jednej z wersji rzucił się na druty ogrodzenia i został zastrzelony.

Dyktator bez wątpienia postąpił słusznie. Paulus był bowiem pierwszym feldmarszałkiem w całej historii Niemiec, który dostał się do niewoli. Był to wielki sukces bolszewików. Stalin nie miał prawa kierować się swoimi osobistymi, rodzinnymi motywami i go wypuścić w zamian za syna.

„Nie zamieniam zwykłych żołnierzy na feldmarszałków” – powiedział. Potem Paulus oddał Sowietom wielkie zasługi, zwerbowany przez NKWD wystąpił w procesie norymberskim i mówił na nim wszystko, co mu kazali sowieccy prokuratorzy.

Wróćmy jednak do Jakowa. Czy znają państwo protokół z jego przesłuchania, jakiemu został poddany po tym, gdy dostał się do niewoli? Niemiecki oficer powiedział mu:

„Macie świetne działa! Dużo lepsze od naszych. Dlaczego strzelacie nimi tak niedokładnie. W nic nie trafiacie!”.

„Armaty mamy świetne – odparł Jakow – ale żeby trafiać, potrzebujemy dokładnych map. Problem w tym, że nam wydano tylko mapy Niemiec. Nie mamy map Związku Sowieckiego”.

Jedną z takich map mam w swoim archiwum. Jest na niej umieszczona data druku – marzec 1941 r. Takich map Niemiec wydrukowano 4 mln. A przecież jeżeli chcesz bronić Stalingradu, to potrzebujesz mapy Stalingradu, a nie Szczecina. To tylko jeden z licznych dowodów na to, że Stalin szykował się do ataku na Europę i Hitler, wydając rozkaz o przeprowadzeniu operacji „Barbarossa”, tylko wyprzedził jego uderzenie.

Wróćmy jednak do Iwana Groźnego. Gdy w 1572 r. zmarł król Zygmunt II August, w Polsce wygasła dynastia Jagiellonów. Jednym z kandydatów, którzy zgłosili się po polską koronę, był właśnie Iwan. Jego kandydatura została jednak odrzucona, a do dziś rozmaici historycy opowiadają o zaprzepaszczonej szansie na stworzenie wielkiej unii polsko-litewsko- rosyjskiej.

Rzeczywiście, wielka szkoda! Szkoda, że Polacy nie dostąpili tego zaszczytu i nie zostali niewolnikami Iwana Groźnego! A mówiąc poważnie – chciałbym na łamach „Historii Do Rzeczy” pogratulować narodowi polskiemu tego, że uniknął rządów takiego króla. Rosjanom niestety nie zostało to oszczędzone.

Artykuł został opublikowany w 9/2014 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.