Oswajanie islamskiego lwa

Oswajanie islamskiego lwa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Oswajanie islamskiego lwa
Oswajanie islamskiego lwa

Papieże unikają wypowiedzi w sprawie islamu, a nastawieni dialogicznie teolodzy coraz częściej islamizują katolicki przekaz. ta strategia to powtórka z przeszłości, gdy próbowano oswajać nazistów i komunistów - pisze w najnowszym Do Rzeczy Tomasz P. Terlikowski.

- Kanonizacja 800 męczenników z Otranto, którzy zostali zamordowani, bo nie chcieli wyrzec się Chrystusa i przyjąć islamu, jest niestety doskonałym przykładem tej strategii. Franciszek wyniósł ich wprawdzie na ołtarze (wszystkie dokumenty przygotowane były już za czasów Benedykta XVI), ale w swoim kazaniu całkowicie pominął sprawców męczeństwa i religię, na którą przymusowo chciano „konwertować” bohaterskich chrześcijan. (...)

Uważna analiza poprzednich wypowiedzi Franciszka pokazuje, że to przemilczenie nie jest przypadkiem, ale świadomą strategią geopolityczną i religijną. W modlitwie i apelu o pokój, które papież wygłosił w Wielkanoc, Ojciec Święty nie tylko nie wskazał, kto jest zagrożeniem dla pokoju i bezpieczeństwa w Nigerii, ale nawet nie wymienił wprost chrześcijan jako ofiar przemocy w Korei Północnej (choć została ona wymieniona), w Nigerii (takoż) czy wreszcie Iraku czy Syrii. Chrześcija- nie zabijani za swoją wiarę byli wielkimi nieobecnymi tamtego kazania. A jest to tym bardziej zaskakujące, że – jak zapewniają bliskowschodni hierarchowie – papież jest niezwykle zainteresowany sytuacją Kościoła na tamtych terenach i zawsze zapewnia o swojej modlitwie za tamtejszych chrześcijan. (...)

Jedna – błędnie zresztą zinterpretowana – wypowiedź Benedykta XVI, który krytycznie odniósł się do muzułmańskiego pojmowania relacji między wiarą a rozumem, zakończyła się bowiem nie tylko ochłodzeniem relacji Stolicy Apostolskiej z islamem, ale także - co o wiele istotniejsze – paleniem kościołów na Bliskom Wschodzie i pogromami. Każda następna krytyczna wypowiedź o tej religii może więc – i zapewne w Stolicy Apostolskiej wszyscy mają tego świadomość – zakończyć się podobnie.

Ale aby uniknąć takiej możliwości, wystarczy – co zresztą robił Benedykt XVI – starannie odróżniać fundamentalizm, który „wypacza” intencje islamu, od samej tej religii. Oczywiście i to rozróżnienie jest dyskusyjne, ale przynajmniej pozwala wskazać winnych przemocy i prześladowania, a nie buduje wrażenia, że chrześcijanie są prześladowani czy byli męczeni przez jakichś bliżej nieokreślonych sprawców. (…)

Muzułmanom zawsze zależało na podbijaniu (za pomocą miecza czy podstępu) kolejnych przestrzeni, na ich islamizacji i podporządkowaniu całej ziemi władzy islamu. Obraz zielonej flagi proroka, która powiewać miałaby także na Bazylice św. Piotra, wcale nie jest więc niewiarygodny, szczególnie jeśli przypomnimy, że Hagia Sophia, jedna z najważniejszych chrześcijańskich świątyń, stała się meczetem i flaga proroka nad nią powiewała.

Chrześcijanie w przeszłości mieli pełną świadomość takiej strategii muzułmanów (i to niezależnie od tego, czy byli oni pochodzenia arabskiego, czy tureckiego) i odpowiadali na nią podobnym działaniem. Wyprawy krzyżowców do Ziemi Świętej, niezależnie od także ludzkich ich przyczyn, były wielkim wyznaniem wiary części rycerstwa i próbą pozyskiwania dla Ewangelii świętej dla chrześcijan ziemi. (…)

Żywa wiara części rycerstwa skutkowała nie tylko powstaniem zakonów rycerskich, ale także – o czym pamięta się już rzadziej – powstaniem zakonu karmelitów, których założyciele byli właśnie rycerzami walczącymi przeciwko islamowi. Rekonkwista w Hiszpanii, która – w odróżnieniu od walki o Ziemię Świętą – zakończyła się sukcesem, była również elementem tego samego zjawiska, czyli walki o przestrzeń dla chrześcijan, których muzułmanie – wbrew mitowi pokojowego współdziałania w Andaluzji – zawsze prześladowali. Odsiecz wiedeńska zaś to ostatni wielki akt obrony chrześcijan przed pochodem muzułmanów.

Potęga Zachodu i upadek mocarstw islamskich uśpiły później Zachód, a nowa strategia muzułmanów, którzy armię wojowników zastąpili armią kobiet rodzących dzieci na Zachodzie, sprawiła, że Europejczycy zapomnieli o „misyjności” islamu i o tym, że jego celem jest podporządkowanie sobie całej ziemi. (...)

Całość artykułu Tomasza P. Terlikowskiego w najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także