Polscy czerwonoarmiści. Ich dowódcy zapłacili za zdradę straszną cenę

Polscy czerwonoarmiści. Ich dowódcy zapłacili za zdradę straszną cenę

Dodano: 
Lenin i Jakow Swierdłow podczas odsłonięcia pomnika Marksa i Engelsa na placu Czerwonym, 1918 r.
Lenin i Jakow Swierdłow podczas odsłonięcia pomnika Marksa i Engelsa na placu Czerwonym, 1918 r.Źródło:Wikimedia Commons
- Kadra dowódcza Rewolucyjnego Czerwonego Pułku Warszawskiego była faktycznie „czerwona” do szpiku kości - mówi prof. Zbigniew Karpus.
PIOTR WŁOCZYK: W maju 1918 r. żołnierze Rewolucyjnego Czerwonego Pułku Warszawskiego (RCPW), jednej z pierwszych jednostek formującej się dopiero Armii Czerwonej, złożyli w Moskwie w obecności Lenina przysięgę na wierność rewolucji. Wkrótce potem zostali wysłani w bój, by bronić władzy bolszewickiej. Kim byli polscy czerwonoarmiści?

PROF. ZBIGNIEW KARPUS: Przede wszystkim byłbym bardzo ostrożny z formułowaniem w tej sprawie czarno-białych osądów w stosunku do szeregowych żołnierzy tej jednostki. Z pewnością kadra dowódcza pułku była faktycznie „czerwona” do szpiku kości, ludzie ci nie czuli przywiązania do idei budowy państwa polskiego. Byli to głównie działacze radykalnych organizacji SDKPiL oraz PPS-Lewica, którzy dokonali bardzo świadomego wyboru – chcieli na trwałe związać swoją przyszłość z Rosją sowiecką.

Reprezentatywnym przykładem był dowódca pułku Stefan Żbikowski. Był to bardzo radykalny, gorliwy bolszewik, dla którego pojęcie „naród polski” było czymś kompletnie obcym. Nawiasem mówiąc, ostatecznie na nic się zdało jego poświęcenie rewolucyjnej sprawie – tak samo jak zdecydowana większość Polaków zamieszkujących ZSRS, został uznany 20 lat później za element kontrrewolucyjny. Los Żbikowskiego był pod tym względem bardzo typowy – został w latach wielkiego terroru zamordowany przez swoich komunistycznych współtowarzyszy.

Chce pan przez to powiedzieć, że szeregowcy z RCPW nie byli żarliwymi bolszewikami?

O ile kadra dowódcza tego pułku faktycznie była „czerwona”, o tyle tego samego nie można raczej powiedzieć o większości szeregowców. Zwykli żołnierze znaleźli się w tej jednostce z bardzo wielu powodów.

Po pierwsze, nie możemy zapominać o tym, że w momencie, gdy ten pułk został sformowany, państwo polskie jeszcze nie istniało i nic nie wskazywało wówczas na to, że może ono powstać! Dlatego tym trudniej formułować pod ich adresem oskarżenia o zdradę.

Po drugie, w momencie, gdy powstał RCPW, Lenin i bolszewicy byli postrzegani inaczej niż dwa lata później, gdy Armia Czerwona stanęła pod Warszawą. To był sam początek budowania państwa bolszewickiego, więc łatwo można sobie wyobrazić, że wielu Polakom, którzy służyli w carskiej armii, do gustu przypadały bolszewickie hasła o ziemi dla chłopów, pokoju, braterstwie, chlebie dla wszystkich. Wtedy jeszcze Lenin nie kojarzył się z masowymi zbrodniami.

Czytaj też:
Najgorszy koszmar homoseksualistów. Zrobili z nich tam ludzkie strzępy

Po trzecie wreszcie, żołnierze tego pułku nie pospieszyli znad Wisły na wezwanie Włodzimierza Lenina, tylko od dawna byli już tam na miejscu – na rosyjskich terenach. W momencie przekształcania carskich jednostek w wojska bolszewickie służący w nich żołnierze stawali przed wyborem: przejść do cywila i dołączyć do rzeszy zabiedzonych ludzi tułających się po kraju czy zostać w mundurze i przejść na usługi nowej władzy. Nie zapominajmy, że w tamtym czasie powrót na tereny polskie nie wchodził w grę – po drodze stacjonowały przecież wojska niemieckie!

Oczywiście ci najbardziej świadomi Polacy szli do Korpusów Polskich, ale wielu żołnierzy nie było aż tak „kreatywnych”. Nie brakowało też bowiem prostych polskich żołnierzy, którzy stwierdzili, że życie pod „czerwonym sztandarem” nie jest najgorszym rozwiązaniem, tym bardziej że służba w carskim wojsku kojarzyła im się jak najgorzej.

Jeszcze raz uczulam wszystkich, że rozmawiamy o pierwszych miesiącach instalowania systemu bolszewickiego, gdy jego prawdziwa natura nie była jeszcze szerzej znana. Dlatego, moim zdaniem, nie powinniśmy zbyt łatwo wydawać negatywnych sądów wobec żołnierzy polskich służących wówczas w Armii Czerwonej.

Jednak już dwa miesiące po sformowaniu RCPW – w lipcu 1918 r. – część pułku została wysłana do Jarosławia, by stłumić powstanie antybolszewickie. Wiadomo, że polscy czerwonoarmiści strzelali wtedy do Polaków walczących w siłach kontrrewolucyjnych. Dosyć szybko zduszono to powstanie.

Bratobójcze walki przemawiają do wyobraźni, ale niestety to starcie nie było niczym wyjątkowym w tamtym okresie. W czasie I wojny światowej wielokrotnie Polacy zmuszeni byli strzelać do siebie nawzajem. To zjawisko największe bodaj nasilenie miało podczas potężnej ofensywy Brusiłowa na Wołyniu w 1916 r., gdy po jednej stronie walczyli Polacy z armii rosyjskiej, a z drugiej strony strzelali do nich Polacy z armii austriackiej i niemieckiej.

Rewolucyjny Czerwony Pułk Warszawski jeszcze latem 1918 r. wszedł w skład złożonej w większości z Polaków Zachodniej Dywizji Strzelców Armii Czerwonej. Jak bardzo ta jednostka zasłużyła się w obronie władzy bolszewickiej w Rosji ?

Artykuł został opublikowany w 8/2016 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.