Cuda między ołtarzem, konfesjonałem a chórem
  • Tomasz P. TerlikowskiAutor:Tomasz P. Terlikowski

Cuda między ołtarzem, konfesjonałem a chórem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ojciec Pio, korzystając z daru bilokacji, potrafił uratować komuś życie albo obudzić kapłana, który mógł udzielić umierającemu ostatniego namaszczenia lub go wyspowiadać. Aby wyznać grzechy temu całkiem współczesnemu nam świętemu, do San Giovanni Rotondo ciągnęły tysiące pielgrzymów

Ze św. ojcem Pio nigdy nie miałem zbyt bliskich relacji. Aż do czasu, gdy wracałem z przyjacielem kapucynem z Olsztyna do Warszawy. O godz. 11 miałem być w studiu TVN24 na umówionym wywiadzie, ale roboty drogowe sprawiły, że o 10.45 byłem w Łomiankach. Gdy zadzwonił telefon ze studia, uprzejmie wyjaśniłem pani z telewizji, że na wywiad nie zdążę. I wtedy odezwał się z mój przyjaciel kapucyn. – Powiedz jej, że zdążysz. Pomodliłem się do o. Pio – oznajmił. Próbowałem z nim polemizować, ale ucieszona pani wzięła jego słowa za dobrą monetę. Po rozłączeniu się próbowałem go przekonywać, że trasy z Łomianek na ulicę Wiertniczą zwyczajnie nie da się pokonać w kwadrans, ale on był niewzruszony. – Pomodliłem się do o. Pio i wiem, że zdążymy – przekonywał mnie. – Nawet o. Pio nie jest w stanie wygrać z korkami i odległością – polemizowałem z nim. – Będziesz jeszcze ojca przepraszał – zakończył. I miał rację. O 11 byliśmy w TVN24, a ja po wyjściu ze studia musiałem mu przyznać rację. Ojciec Pio to rzeczywiście mocarny święty, który nawet drogę może skrócić albo czas wydłużyć.

Dla tych, którzy znają jego życiorys, nie jest to oczywiście specjalne zaskoczenie. Święty o. Pio już za swego życia zasłynął masą darów, które pomagały mu pozyskiwać wiernych dla Chrystusa. Jego penitenci ze zdumieniem odkrywali, że doskonale zna on ich grzechy, zanim jeszcze zdążyli je wyznać (a jeśli je zataili, zdarzało mu się ich wypędzać), współbracia mogli wyczuć szczególny zapach, który otaczał jego rany; a ludzie, którzy przybywali do San Giovanni Rotondo, niekiedy przekonywali się, że już wcześniej spotkali tego szczególnego zakonnika, i to w czasie, gdy przebywał on fizycznie w innym miejscu. Dary bilokacji, stygmatów, wiedzy wlanej, objawień Bożych (ale i szatańskich zjaw, które niezmiernie go męczyły) to był standard w życiu tego kapucyńskiego zakonnika. On sam – a pierwsze dary czy widzenia miał jeszcze jako dziecko – uważał je początkowo za coś zupełnie normalnego i był przekonany, że wszyscy mogą zobaczyć Matkę Bożą czy Jezusa, a później był często zawstydzony tym, co otrzymał. A inni? Inni albo, jak pewien biskup, najpierw nie dowierzali i przekonywali, że średniowiecze już dawno się skończyło i takie rzeczy są niemożliwe, a gdy stykali się z cudem, uciekali. Albo jak tłumy pielgrzymów ciągnęli do o. Pio, by się u niego wyspowiadać i nawrócić. Albo… knuli przeciwko niemu rozmaite spiski, które miały dowieść, że w istocie jest on oszustem lub wariatem. Część z nich zresztą po jakimś czasie przechodziła na stronę kapucyna i zaczynała głosić wielkie rzeczy, jakie czynił on ludziom. (...)

fot. AGE FOTOSTOCK/EAST NEWS

Cały artykuł dostępny jest w 12/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także