Europejskie centrum dżihadu

Europejskie centrum dżihadu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dominika Ćosić z Brukseli

Dlaczego do tej pory terroryści nie organizowali ataków w Brukseli? Coraz częściej powtarzana jest hipoteza, że mieli niepisaną umowę z belgijskimi służbami.

Maaseik to urocza belgijska miejscowość, przy granicy holenderskiej. Przed wiekami rozsławili ją malarze – bracia Jan iHubert van Eyck. Po wiekach o miejscowości tej znowu zrobiło się głośno – tym razem za sprawą marokańskiego cukiernika. Ten urodzony w Belgii mężczyzna wydawał się przykładem pomyślnej asymilacji drugiej generacji imigrantów z Maghrebu. – Pracował, chodził na piwo z kolegami, podrywał dziewczyny na dyskotece, był sympatyczny – opowiadali jego sąsiedzi. Wszystko zmieniło się po jego wyjeździe do Afganistanu. Cukiernik po powrocie przestał pić alkohol, odizolował się od znajomych, zaczął się ubierać w tradycyjne szaty. Poprawni politycznie Belgowie połączyli fakty dopiero po tym, jak w 2005 r. Marokańczyka aresztowano. Był zamieszany w przygotowanie zamachów w Casablance i Rijadzie. Wpadł podczas rutynowej kontroli na autostradzie. Okazało się wtedy, że Maaseik było terrorystyczną centralą, a cukiernik kierował całą siatką terrorystów. 

Wiele śladów wiodło do Brukseli, a konkretnie do dzielnicy Molenbeek. Od ścisłego centrum – odwiedzanego przez turystów rynku Grand Place czy dworca centralnego – jest oddalona raptem o kilka stacji metra. Kiedyś mieszkali tam średniozamożni brukselczycy. W latach 80. ówczesny socjalistyczny burmistrz zaczął zapraszać muzułmanów do osiedlania się w Molenbeek. Dzisiaj stanowią tam ponad 35 proc. mieszkańców (w całej Brukseli muzułmanie to już 22 proc. populacji).

Część Molenbeek to okolica hipsterska, pełna galerii i kafejek. Reszta to połączenie Maroka i Turcji. (...)

Cały artykuł dostępny jest w 13/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także