Stankiewicz o wywiadzie z Mosbacher: Będzie łagodzić wypowiedzi, bez zmiany polityki
  • Przemysław HarczukAutor:Przemysław Harczuk

Stankiewicz o wywiadzie z Mosbacher: Będzie łagodzić wypowiedzi, bez zmiany polityki

Dodano: 
Andrzej Stankiewicz
Andrzej Stankiewicz Źródło: PAP / Marcin Obara
Pani ambasador wie, że jej list wywołał kontrowersje, teraz będzie łagodzić pewne sformułowania. Ale na pewno nie  liczyłbym na  długofalową zmianę jej polityki – mówi portalowi DoRzeczy.pl Andrzej Stankiewicz, publicysta Onet.pl.

Ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher w wywiadzie dla „Do Rzeczy” mówi, że błędy w jej słynnym liście były niedopuszczalne, łagodzi też swój przekaz w sprawie mediów czy wspierania amerykańskich firm. Czy oznacza to zwrot w relacjach z USA?

Andrzej Stankiewicz: Wszystko wskazuje na to, że pani ambasador ma swój temperament. Wiele rozmów prowadzi w oderwaniu od administracji USA. Wydaje się, że list pani ambasador był jej spontaniczną akcją. Jednak o ile za ewidentne błędy w nazwiskach, czy stanowiskach (określanie premiera jako ministra), które dyplomacie nie uchodzą, może przeprosić, tak nigdy nie przeprosi za generalną linię jej polityki. A jej linia to obrona interesów amerykańskich firm.

No, ale tu też jest łagodzenie stanowiska – pani ambasador twierdzi, że politycy mogą krytykować TVN, że ona ocenia pewne rozwiązania podatkowe jako niekorzystne dla amerykańskich firm, ale niczego nie narzuca itd.

Bo pani ambasador wie, że jej list wywołał kontrowersje, do tego został ujawniony przez stronę polską. Będzie łagodzić pewne sformułowania. Ale na pewno nie liczyłbym na długofalową zmianę jej polityki. Ona będzie forsować interesy amerykańskich firm. A jeśli chodzi o wolność mediów tu stanowisko będzie jednoznaczne. Zresztą, o czym nie każdy pamięta, poprzednik pani Mosbacher, ambasador Paul Wayne Jones, zawodowy dyplomata, także bardzo wyraźnie formułował swoje poglądy. Na spotkaniach z PiS-owcami mówił wyraźnie, że uderzenie w media będzie oznaczać konflikt z Ameryką. Jeżeli rządowi, bo z kręgów rządowych wyszedł przeciek o liście Mosbacher, zależało na osłabieniu widowiskowości ataku ze strony USA, to ten cel udało się osiągnąć, pani ambasador złagodziła stanowisko. Nie można jednak oczekiwać zmiany amerykańskiej linii w takich kwestiach jak ochrona własnych firm, czy kwestie mediów.

No to nasuwa się kolejne pytanie – co dalej z dekoncentracją mediów, która jest w planach rządu, ale na razie nie wiemy, jak do końca ma wyglądać?

Moim zdaniem ten temat już upadł. Być może był realnie taki pomysł, jednak wydaje mi się, że od początku był to raczej straszak, taka „opcja atomowa”. Mam przekonanie, że gdyby PiS-owi naprawdę na tym zależało, to projekt nie powstawałby w ministerstwie kultury. Nie pracowałby nad nim wiceminister, który ma słabe umocowanie polityczne. Powstałby w Sejmie, Radzie Mediów Narodowych, gdziekolwiek. Jednak kłopot z tą ustawą polegał na czymś zupełnie innym niż obawy, czy naciski ze strony Amerykanów.

Na czym konkretnie?

Na tym, jak tą ustawą uderzyć w media nieprzychylne rządowi i jednocześnie nie osłabić mediów rządowi życzliwych. Trzy główne ośrodki wspierające dziś PiS są także w mediach szeroko umocowane. Mówimy tutaj po pierwsze o koncernie ojca Tadeusza Rydzyka, w którym znajduje się Radio Maryja, „Nasz Dziennik” i Telewizja Trwam, koncernie braci Karnowskich, gdzie są „Sieci”, portal wPplityce.pl i telewizja wPolsce.pl, wreszcie mediach związanych z Tomaszem Sakiewiczem, gdzie mamy tygodnik „Gazeta Polska”, dziennik „Gazeta Polska Codziennie”, portal „Niezależna.pl”, miesięcznik „Nowe Państwo” i przełożenie na tv Republika.

Są tam odrębne firmy.

Tak, ale redakcje są powiązane, i jeśliby na przykład ustawa przewidywała, że nie można wydawać jednocześnie tygodnika, dziennika i prowadzić telewizji, media te miałyby kłopoty. Generalnie PiS nie był w stanie napisać ustawy tak, żeby uderzając w obcych uchronić swoich. Do tego doszły naciski Amerykanów, którzy wyraźnie zapowiedzieli, że nie pozwolą uderzyć w TVN, a właśnie uderzenie w TVN miało być celem tej reformy. Do tego udało się częściowo „zneutralizować” Polsat, który stał się mniej krytyczny wobec Prawa i Sprawiedliwości, niż TVN. Więc ustawa medialna to duże ryzyko, przy niewielkich korzyściach. Uważam, że projekt jest już nieaktualny.

Czytaj też:
Jan Parys: Ostra krytyka Polski nie służy USA. Dobrze, że pani ambasador dokonała refleksji
Czytaj też:
Tylko w "Do Rzeczy" – Mosbacher o swoim liście: Nie da się tego obronić

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także