Kto walczy z weteranami
  • Wojciech WybranowskiAutor:Wojciech Wybranowski

Kto walczy z weteranami

Dodano:   /  Zmieniono: 

Za kilka tygodni pod hasłem „Szacunek i wsparcie” będziemy obchodzić Dzień Weterana. Tymczasem wielu weteranów, ciężko rannych na misjach wojskowych poza granicami Polski, pada właśnie ofiarą rozgrywek, powstałej w wojsku pod koniec rządów PO „kliki wzajemnych interesów”.
– Jeśli tak dalej pójdzie, to przybiję na drzwiach Centrum Weterana swoją odznakę, jaką dostałem za rany w walce z talibami, nie chcę jej – powiedział mi z desperacją jeden z żołnierzy, który walcząc w imieniu naszego kraju na Bliskim Wschodzie, zostawił tam zdrowie.

Weterani misji wojskowych poza granicami kraju to chłopaki, które nie płaczą. Większość z tych, którzy odnieśli rany w walce z wrogiem nie obnosi się z urwaną nogą, ręką, tym, że odłamki pocisku sprawiły, że nerka ledwo funkcjonuje  - „Jak to na wojence ładnie kiedy ułan z konia spadnie”- śmieją się i pomagają kolegom wyjść z choroby stresu pourazowego, organizują szkolenia: nurkowe, dla snajperów, niedawno o czym pisaliśmy -podbili Spitsbergen, pomagają Żołnierzom Wyklętym. Są samodzielni. Jednak komuś to przeszkadza.

W ostatnich tygodniach do dowódców jednostek, ich bezpośrednich przełożonych, przychodzą pisma, by wskazanych imiennie weteranów misji wojskowych odsunąć od jednostek, nie zgodzić się na udział w uroczystościach dla weteranów, w których uczestniczyć będą przedstawiciele nowego kierownictwa MON. Niektórym weteranom blokuje się akces do szkoły podoficerskiej, innym – wsparcie finansowe na podratowanie zdrowia, grozi się procesami.
Kto stoi za całą akcją? Zła wiadomość: takie działania prowadzi niestety środowisko, które weteranów powinno wspierać, a nie szykanować i dzielić. Piszę tu o ekipie, która ukonstytuowała się w okresie rządów PO-PSL, wokół kierowanego przez Tomasza Kloca Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach poza Granicami Kraju i wokół rządowego Centrum Weterana.
Cała sprawa zaczęła się już w latach 2014–2015, gdy ta właśnie grupa ludzi uznała, że apolityczność wojska jest nieistotna, że warto zaistnieć na szerszej scenie i zaangażowała się w PR polityczny dla Ewy Kopacz, asystując jej podczas politycznych wystąpień i angażując się w akcje PO. Wywołało to burzę wśród samych weteranów misji wojskowych, z których wielu zaprotestowało wówczas przeciw takiemu – jak pisali na Facebooku – plamieniu munduru i wykorzystywaniu go do politycznych rozgrywek Platformy. Efekt? Problemy protestujących. Zaangażowani w polityczny PR PO poskarżyli się na tych weteranów, którzy w polityczne akcje munduru nie chcieli mieszać. Zaczęły się szykany.
A dziś, choć zmieniło się kierownictwo MON, a wielu nowych dowódców – wspomnę tu choćby gen. Stanisława Czosnka czy gen. Mirosława Różańskiego staje murem za swoimi żołnierzami – próby wycinania weteranów, którzy w jakiś sposób stali się zagrożeniem dla tej kliki, nie ustały. Być może ktoś obawia się, że ci weterani, którym bliski jest etos żołnierza II RP, dzisiaj stanowią zagrożenie dla układów i układzików. Być może obecne kierownictwo MON powinno uważniej przyjrzeć się rozgrywkom prowadzonym przez ludzi z Centrum Weterana i Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych. 

Czytaj także