Mam wrażenie, że mój pontyfikat będzie krótki: cztery lub pięć lat, nie wiem, może nawet dwa lub trzy. Dwa już minęły […]. Może to myślenie hazardzisty, który przekonuje się, że przegra, dlatego nie będzie rozczarowany, a jeżeli wygra, to będzie szczęśliwy. Nie wiem. Czuję jednak, że Pan umieścił mnie tu na krótki czas, nic więcej. To jednak tylko uczucie” – mówił jeszcze w 2014 r. w wywiadzie dla jednej z meksykańskich stacji telewizyjnych Franciszek. A te jego słowa, choć sam papież nie wracał już później do tego tematu, stały się szczególnie znaczące po opublikowaniu adhortacji „Amoris laetitia”.
Wszyscy w Kościele mają bowiem świadomość, że ostatecznej wykładni niejasnych, a niekiedy sprzecznych z nauczaniem wcześniejszych papieży zapisów tego dokumentu dokona następca Franciszka na Stolicy Piotrowej. I niezależnie od tego, kiedy odbędzie się kolejne konklawe oraz z jakich powodów do niego dojdzie, jedno jest niemal pewne: nowy papież już teraz jest jednym z medialnie rozpoznawalnych kardynałów. Można też przypuszczać, choć to akurat wcale nie musi być oczywiste, że kolejny papież także będzie spoza Europy. Jest to o tyle prawdopodobne, że już teraz otwarcie wskazuje się na obecnego szefa Caritas Internationalis Filipińczyka kard. Luisa Antonio Gokima Tagle jako na kandydata obecnego papieża i jego środowiska. Zwolennicy Tradycji przychylnym okiem patrzą zaś na Gwinejczyka kard. Roberta Saraha, obecnego prefekta Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. (...)